O presji Trybunału w Strasburgu, przerywaniu ciąży z powodu bólu głowy matki oraz o kuratorze dziecka nienarodzonego z Januszem Siekańskim, partnerem w jednej z największych warszawskich kancelarii prawniczych, rozmawia Tomasz Gołąb.
Tomasz Gołąb: Wyrok Europej-skiego Trybunału Praw Czło- wieka w sprawie Alicji Tysiąc wywołał dyskusję o kompetencji tego Trybunału do decydowania za polskie społeczeństwo o prawie chroniącym życie nienarodzonych. Wskazywano, że intencją Trybunału było wymuszenie na Polsce wprowadzenia aborcji na życzenie. Czy wyrok ten będzie musiał zostać wykonany?
Mec. Janusz Siekański: – Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, o ile wiem, został już wykonany. Alicja Tysiąc otrzymała 25 tysięcy euro tytułem zadośćuczynienia za krzywdy moralne oraz 14 tysięcy euro jako zwrot kosztów i wydatków procesowych. W pozostałym zakresie Trybunał oddalił jej żądanie o zadośćuczynienie, a także o odszkodowanie za rzekome straty materialne z tytułu urodzenia dziecka.
Trybunał domagał się jednak stworzenia procedur, pozwalających wymusić na lekarzach zgodę na aborcję, gdy odmawiają oni stwierdzenia, że ciąża zagraża zdrowiu kobiety.
– Z punktu widzenia formalnego, wyrok został w całości wykonany. Uzasadnienie wyroku nie ma mocy wiążącej. Nie istnieje obowiązek prawnomiędzynarodowy realizowania wszelkich sugestii, które zostały wyrażone wprost lub pośrednio w motywach. Wyrok w sprawie Alicji Tysiąc nie jest tzw. wyrokiem pilotażowym, który zobowiązuje państwa do wprowadzania zmian legislacyjnych.
Ponadto Trybunał oceniał stan prawny, który od 10 lat nie obowiązuje w Polsce (!). Twierdził bowiem – co jest nieprawdą – że do przeprowadzenia aborcji ze względów medycznych konieczna jest zgodna opinia dwóch lekarzy specjalistów i ze względu na możliwy brak porozumienia między nimi musi istnieć procedura odwoławcza. W rzeczywistości od 1996 r., tj. częściowo zablokowanego przez polski Trybunał Konstytucyjny obalenia tzw. kompromisowej ustawy aborcyjnej z 1993 r., wystarczy diagnoza zaledwie jednego lekarza specjalisty o zagrożeniu zdrowia. Można więc uznać, że wykonanie tego wyroku jest bezprzedmiotowe, bo zmiany legislacyjne zostały już wprowadzone i nie może zaistnieć kontrowersja między lekarzami.
Co więcej, każdy pacjent ma prawo konsultować diagnozy lekarskie z innymi lekarzami, może też zażądać konsylium lekarskiego. Nie wiadomo więc, po co mielibyśmy tworzyć kolejne procedury dodatkowo ułatwiające aborcję. Trudno sobie też wyobrazić takie kuriozum, jak procedura odwoławcza od diagnozy lekarskiej. Żaden sąd ani komisja nie są kompetentne do oceniania stanu zdrowia, w tym zagrożenia zdrowia kobiety przez dziecko nienarodzone.
Trybunał nie wyjaśnił, dlaczego kobiety, chcące unicestwić swoje dzieci, mają być lepiej traktowane niż na przykład pacjent chory na raka, któremu odmówiono zabiegów chemioterapii, mimo że jego życie jest bezpośrednio zagrożone. W przypadku chemioterapii Trybunał nie domaga się stworzenia dodatkowych procedur odwoławczych. Po prostu dlatego, że diagnoza lekarska to nie decyzja administracyjna, od której można się odwoływać. Myślę, że oczekiwań Trybunału nie da się sensownie zrealizować, nawet gdyby założyć, że istniałby obowiązek wykonania tego wyroku w drodze zmian legislacyjnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.