Studia są bezpłatne? Wolne żarty! Nasi studenci z własnej kieszeni (poza środkami z budżetu państwa) płacą za naukę ok. 4 mld zł rocznie. Ale są tacy, co muszą i tacy, co nie muszą płacić. Czy niedługo płacić będą wszyscy?
Kwestia powszechnej odpłatności za studia będzie przedmiotem listopadowych obrad Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Jednak jej przewodniczący, prof. Tadeusz Luty, już wcześniej opowiedział się za wprowadzeniem czesnego we wszystkich typach szkół wyższych. Podobnego zdania jest rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karol Musioł. Nawet szef samorządu studenckiego na Uniwersytecie Warszawskim Bartosz Sienkiewicz uważa, że prędzej czy później powszechna opłata za studia zostanie wprowadzona, choć – jego zdaniem – jest to na razie niewykonalne.
Większość i tak płaci
Zwolennicy tego rozwiązania podkreślają, że dotychczasowy system mieszany jest niesprawiedliwy. Bo niby obowiązuje przepis Konstytucji, który mówi, że „nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna”. Ale tuż obok zapisano zastrzeżenie, że „ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych przez publiczne szkoły wyższe za odpłatnością”.
Rzeczywistość jest taka, że większość spośród około 2 mln studentów za naukę musi jednak płacić. Są to studenci szkół niepublicznych oraz studenci studiów niestacjonarnych w szkołach publicznych. Bez opłat studiować można jedynie na studiach stacjonarnych w szkołach publicznych. Trudno się więc dziwić stwierdzeniu szefa samorządu studenckiego na Uniwersytecie Warszawskim, który przyznaje, że nawet wśród studentów opinie na temat wprowadzenia opłat są podzielone.
Nic za darmo
– Nie ma na świecie studiów bezpłatnych. Koszty bezpłatnych studiów opłacane są przez wszystkich podatników. Koszty studiów płatnych ponoszą wyłącznie osoby studiujące w tym trybie lub ich rodziny. Młodzi ludzie, którym los zgotował bardzo trudne warunki materialne, podlegają wykluczeniu z naszego systemu szkolnictwa wyższego. Powinien powstać system umożliwiający ukończenie studiów bez pomocy materialnej ze strony rodziny. Stworzenie takiego systemu należy do obowiązków państwa – uważa prof. Musioł. A inni mówią wprost, że darmowe studia to premia dla dzieci z dobrze sytuowanych rodzin z wielkich miast. Bo one – w przeciwieństwie do dzieci z rodzin biednych czy wiejskich – łatwiej dostają się na studia bezpłatne, mając wcześniej do dyspozycji lepsze szkoły średnie i szerszy dostęp do korepetycji.
Postuluje się więc wprowadzenie opłat powszechnych, a więc obejmujących wszystkich studentów. Nie zwracałyby one pełnych kosztów kształcenia, bo – zwłaszcza w naukach technicznych i eksperymentalnych – koszty te są ogromne. Dla budżetu uczelni miałoby to więc znaczenie uzupełniające. Co jednak z tymi, których nie stać na opłaty za studia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała