W szpitalu w Mediolanie zabito zdrowe nienarodzone dziecko. Lekarka,która przeprowadziła aborcję w piątym miesiącu ciąży, nie widzi w tym nic złego. To tylko pomyłka – tłumaczy – miało umrzeć drugie z bliźniąt – z zespołem Downa.
Bliźnięta były identyczne. Dziewczynki ważyły tyle samo, miały jednakowo rozwinięty układ kostny i prawidłowo wykształcone wszystkie organy wewnętrzne. Podczas badań prenatalnych okazało się, że jedna z bliźniaczek ma zespół Downa. Rodzice nie chcieli upośledzonego dziecka i zdecydowali się na tzw. aborcję selektywną, czyli usunięcie dziewczynki z zespołem Downa. Po zabiegu okazało się, że lekarka usunęła zdrowe dziecko. Matka poddała się kolejnej aborcji. Zabito także dziewczynkę z wadą genetyczną, ponieważ nie spełniała oczekiwań rodziców. Anna Maria Marconi, ginekolog, która przeprowadziła zabieg, twierdzi, że błędu nie można było przewidzieć.
Spokojnie, to tylko pomyłka>
Badania wykonano trzy tygodnie przed zabiegiem. Doktor Marconi podejrzewa, że w tym czasie dzieci zamieniły się miejscami. To normalne – twierdzą specjaliści – błędem było niepowtórzenie badań. Nie zastanawiają się przy tym, czy w ogóle moralne jest wykonywanie badań prenatalnych, gdy ich celem jest wytypowanie dziecka do zabicia. Doktor Marconi powtarza uparcie, że ma czyste sumienie. I deklaruje, że nadal będzie przeprowadzać selektywne aborcje. Proponuje jedynie, aby dziecko do zabicia zaznaczyć jakimś barwnikiem. Gdy zarzucono jej stosowanie praktyk eugenicznych, odparła: „Prawo tego nie zabrania”.
Tragedia wydarzyła się 3 czerwca w mediolańskim szpitalu San Paolo. Zaczęto o niej mówić dopiero 26 sierpnia. Rodzice usuniętych bliźniąt zgłosili sprawę do prokuratury. Domagają się odszkodowania za usunięcie zdrowego dziecka i doznane szkody psychiczne. Prokurator Alberto Nobili zarekwirował dokumentację medyczną. Na razie jednak nie skierował przeciw nikomu aktu oskarżenia. Nie uzyskał też od dyrekcji szpitala odpowiedzi na pytanie, czy niepowiadomienie o całym zajściu prokuratury nie było próbą zatajenia sprawy i uniknięcia konsekwencji.
Raz, dwa, trzy, giniesz ty
We Włoszech aborcja została prawnie usankcjonowana w 1978 r. Przeprowadzono wówczas narodowe referendum w tej sprawie. Dwie trzecie głosujących opowiedziało się za prawem do usunięcia niechcianej ciąży. Prawo dopuszcza aborcję na życzenie w trzech pierwszych miesiącach ciąży. Do szóstego miesiąca – gdy dziecko jest chore lub ciąża zagraża zdrowiu matki. Mowa jest wówczas o tak zwanej aborcji terapeutycznej. W takim przypadku wystarczy nawet orzeczenie psychiatry, że ciąża zagraża zdrowiu psychicznemu matki. Tę furtkę wykorzystuje się niezwykle często, by zgodnie z prawem zabić niechciane dziecko. Skorzystało z niej także małżeństwo z Neapolu. O aborcji selektywnej włoskie prawo milczy. Stosowana jest jednak w szpitalach. W ciągu ostatniego roku w mediolańskim szpitalu było ich dziesięć na 700 wykonanych aborcji. To dużo, biorąc pod uwagę fakt, że ciąże bliźniacze nie są zbyt częste. Szacuje się, że3 proc. takich zabiegów dotyczy zupełnie zdrowych dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego