Być może w przyszłym roku zapłacimy mniej za abonament radiowo-telewizyjny. I już nikt nie ucieknie od tego obowiązku, bo zapłaci każdy, kto korzysta z energii elektrycznej. Prace nad projektem nowelizacji ustawy o abonamencie rozpoczną się w Sejmie jesienią.
Zdanych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za rok 2006 wynika, że telewizyjnego abonamentu nie płaciło aż 66 procent gospodarstw domowych. Spośród 3,5 miliona zarejestrowanych firm opłacało go tylko 100 tysięcy. Dyskusja nad usprawnieniem poboru telewizyjnego podatku toczy się od lat. Bez większych efektów.
Niechciany abonament
Abonament telewizyjny to po prostu podatek na telewizję. Powinien go opłacać każdy, kto posiada w domu czynny telewizor, niezależnie od tego, czy ogląda telewizję publiczną czy komercyjną. Taka forma finansowania działalności telewizji publicznej ma wielu przeciwników. Domagają się oni likwidacji abonamentu, przy jednoczesnej zmianie sposobu wykonywania zapisanej w ustawie działalności misyjnej. Wiele niechęci wywołuje też upolitycznienie KRRiTV i wybieranych przez nią władz telewizji publicznej. Dlaczego mamy płacić podatek na telewizję partyjną czy rządową? – pytają przeciwnicy abonamentu.
Niska ściągalność abonamentu sprawia, że telewizja publiczna musi uzupełniać dochody w inny sposób, przede wszystkim z reklam. Walka o pieniądze ze stacjami prywatnymi sprawia, że komercjalizuje się coraz bardziej. Podniesienie ściągalności abonamentu w znaczącym stopniu poprawiłoby sytuację finansową TVP. A to mogłoby wpłynąć na kształt programu i realizację misji.
Właściciele telewizorów nie chcą abonamentu płacić, a państwo nie potrafi należności egzekwować. Pomysłów na reformę poboru abonamentu było już kilka. Proponowano na przykład, aby kontrolą, czy w mieszkaniu znajduje się telewizor, zajmowali się listonosze albo by opłaty za telewizor egzekwowały urzędy skarbowe. Pojawiła się też propozycja, by na utrzymanie telewizji i radia płacić w rocznym rozliczeniu podatkowym. Propozycja, by abonament płacili odbiorcy prądu, nie jest nowa. Już w ubiegłym roku mówił o niej Bronisław Wildstein, ówczesny prezes TVP. To bardzo skuteczny sposób rozwiązania problemu ściągalności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz