4 miliardy dolarów – tyle mniej więcej warte jest dla Rosjan ominięcie Polski przy budowie gazociągu zaopatrującego Niemcy w rosyjski gaz. Byłoby łatwiej, taniej i bezpieczniej kłaść rurę na lądzie. Nie o ekonomię tutaj jednak chodzi, tylko o politykę.
Rosja nigdy nie ukrywała, że gaz i ropa są doskonałymi środkami nacisku na niepokorne państwa. – Od 1991 roku aż 60 razy zakręcała kurek z ropą czy gazem – mówi Robert L. Larsson, analityk bezpieczeństwa pracujący dla Szwedzkiej Agencji Badań Obronnych. Najbardziej pokrzywdzonym państwem jest Litwa. Ponad jedna trzecia wszystkich niezapowiedzianych przerw w dostawach surowców energetycznych dotyczyła właśnie tego kraju. Inne państwa to Gruzja, Mołdawia, Ukraina i Białoruś. Ostatnio zamknięto ropociąg na Zachód. W Niemczech i innych krajach europejskich politycy przecierali oczy ze zdumienia, bo nie wierzyli, że można odmówić dostarczenia ropy czy gazu zimą. W sprawę zaangażowała się Unia Europejska, a Rosjanie „szybko naprawili uszkodzenia”.
Bat na niepokornych
Ropa czy gaz są dosyć specyficznymi surowcami. Nie można ich zawsze, od wszystkich i w dowolnych ilościach kupić. Potrzebna jest droga infrastruktura do przesyłania, albo płynące tygodniami olbrzymie tankowce. Strategie tzw. dywersyfikacji, to znaczy różnicowania źródeł, trzeba budować latami. Tymczasem w Polsce wiele o problemie się mówi, ale niewiele robi. Na razie swego rodzaju zabezpieczeniem dostaw jest bycie krajem tranzytowym. Jesteśmy bezpieczni przy okazji.
Rosja nie zakręci przecież kurka całej Europie Zachodniej, bo ta ma dużo większe możliwości zmiany dostawcy. Gdyby Europa zrezygnowała z kupowania surowców energetycznych od Rosji, ta zostałaby bez pieniędzy. A to właśnie szybujące w górę ceny ropy są dzisiaj siłą napędową rosyjskiej gospodarki.
Co innego kraje nadbałtyckie albo ogólnie te, które jeszcze kilka lat temu były w radzieckiej strefie wpływów. Dla nich możliwości kupowania ropy czy gazu w dużych ilościach poza Rosją są poważnie ograniczone. W efekcie zakręcanie kurka może robić wrażenie. I robi.
Ostatnim pomysłem na podporządkowanie sobie krajów bałtyckich i Polski jest budowa na dnie Bałtyku gazociągu z Rosji bezpośrednio do Niemiec. Jeżeli inwestycja dojdzie do skutku, nasze względne bezpieczeństwo tranzytowe stanie pod znakiem dużego znaku zapytania. Dla Polski byłaby to bardzo niebezpieczna sytuacja, dlatego próżno dziś szukać partii, która popierałaby budowę gazociągu. Realizacja tej inwestycji oznaczałaby dla nas także konkretne straty finansowe. Od gazu czy ropy, które rurociągami przesyłane są na Zachód, pobierana jest opłata tranzytowa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek, doktor fizyki, dziennikarz naukowy, stały współpracownik Radia eM