Każdego wieczoru idą na „berzę”. To w slangu bywalców wrocławski dworzec główny. „Ich” dziewczyny wysypują się na niego razem z nocą. Nie tak wyzywające jak w filmach o prostytutkach. Ale siostry potrafią je rozpoznać.
Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej zostało powołane w połowie XIX w. przez ks. Jana Schneidera, żeby zapobiegać demoralizacji. Do przedwojennego Wrocławia przyjeżdżały z prowincji dziewczyny w poszukiwaniu pracy. Często znajdowały ją na ulicy. Siostry dawały im schronienie, szukały uczciwego zatrudnienia. Po wojnie władze komunistyczne zakazały im tej działalności. Do swojej misji wróciły po odzyskaniu niepodległości. W 2003 utworzyły oficjalnie Stowarzyszenie Misja Dworcowa imienia założyciela.
Przy stacji benzynowej pod Wrocławiem zabieramy autostopowiczkę. Opowiada, że handluje atlasami. Gdzie je trzyma? Ma tylko małą torebkę. Ubrana w krótką spódniczkę, kabaretki. Kiedy opowiadamy, że jedziemy do sióstr zajmujących się prostytutkami, nagle prosi, żeby się zatrzymać. I wysiada przy drodze, w innym niż chciała miejscu.
Miasto w mieście
Słońce rozgrzewa szklany dach na metalowych konstrukcjach i w środku robi się duszno. Dopiero nocą wszystko stygnie. S. Goretti chodzi tam od 5 lat. S. Edyta półtora roku. – Dworzec to osobne miasteczko w wielkim mieście – mówi s. Goretti. Odkrywają go dla siebie ci na „gigancie”, którzy dopiero uciekli z domu. – To najlepszy moment, żeby się nimi zająć, żeby nie zdążyli się tu zadomowić – podkreślają siostry. Same miały dobrego wprowadzającego. Dworca uczył je pan Józiu – „Gospodarz”. Wpadamy na niego w odrapanym przejściu podziemnym do punktu uzależnień, gdzie można dostać coś do picia.
Na posadzce namalowane czerwone stópki wskazujące drogę do sex shopów. Pan Józiu wygolony, pachnący, przy pomocy sióstr wziął się w garść, ma mieszkanie. Siostry: – Ale i dawniej był elegancki. Mama go tak nauczyła. – 4 lata się znamy – opowiada „Gospodarz”. – Siostry nie mają ksywek, ale innym je nadają. Mnie „ochrzciły”, jedną dziewczynę – „Ładna”, jednego chłopka – „Czarny”.
Z ćpunami się nie zadaję – odskakuje od przechodzących. „Gospodarz” pokazał zakonnicom, jak można tu przeżyć. Jak wyciągać pieniądze z automatów telefonicznych. Do czego przydają się zużyte bilety upolowane na peronach od wysiadających. Zwracał uwagę, że nie można nadepnąć na karton bezdomnego, bo to jego dom bez ścian.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych