Prof. Andrzej Niwiński jest pracownikiem naukowym i wykładowcą w Zakładzie Archeologii Egiptu w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się religią starożytnego Egiptu, a zwłaszcza zagadnieniami ikonografii religijnej.
Krzysztof Błażyca: Od ośmiu lat prowadzi Pan wykopaliska w Deir el-Bahari, w Egipcie. Teraz znalazł się Pan o krok od wielkiego odkrycia...
Prof. Andrzej Niwiński: – Zabezpieczając teren świątyni królowej Hatszepsut przed skutkami zagrożeń natury sejsmicznej (np. trzęsienia ziemi), natknęliśmy się na ślady wskazujące, iż może tam znajdować się grobowiec. Niegdyś został on wykuty dla króla Amenhotepa I, a potem powtórnie użyty, dla arcykapłana i króla Herhora, znanego z powieści „Faraon”. Amenhotep I żył 500 lat przed Herhorem, był patronem Teb. Taki egipski święty. Sądzę, że Herhor wykorzystał uprzednio otwarty grobowiec tego faraona. Położyć się w grobowcu takiego patrona to coś więcej niż zaszczyt. Półka skalna, na której pracujemy, to teren dziewiczy. Od czasów starożytnych niewiele się tu zmieniło. Dlatego spodziewamy się odkryć grobowiec jeszcze nienaruszony.
Gdyby tak się stało, Pańskie odkrycie byłoby porównywalne z najsłynniejszym z 1922 r., dokonanym przez Howarda Cartera, który odsłonił grób Tutanchamona.
– Skromność wymaga, by zaprzeczyć. Ale obiektywnie rzecz biorąc, do końca zaprzeczyć nie mogę. Jeśli się nie pomyliłem, będzie to odkrycie porównywalne z tymi największymi. Z drugiej strony wydaje mi się, że mogę sobie wyobrazić uczucia, jakie miotały Carterem, gdy zostało mu ostatnie miejsce do zbadania. Radość, że może je sprawdzić, mieszała się z obawą, iż mógł się pomylić. Teren naszych badań liczy 900 m kwadratowych. Pozostało do przeszukania już tylko 10 mkw. Jedziemy tam jesienią. Odsłonięcie ostatniego kawałka zajmie dosłownie parę godzin pracy.
Spodziewa się Pan znaleźć skarb?
– Coś na pewno będzie, choć pewnie nie tyle, co przy Tutanchamonie. Jestem przekonany, że wejście do grobowca jest tam, gdzie szukamy. Wskazuje na to wiele przesłanek. Na miejsce prowadzi droga wykuta w skale. Nie jest to droga turystyczna, bo teren jest spadzisty. Znaleźliśmy dziesięć złodziejskich tuneli. Czego szukał złodziej starożytny w nekropolii? Grobowca. Znaleźliśmy sztylet oraz szereg napisów wykonanych przez „dyrektora” tamtejszego cmentarza, niejakiego Butehamona. Żył on w czasach Herhora. Jest cały system ochrony przez wodą deszczową, aby nie mogła przedostać się do grobowca. Są ślady budek strażniczych. Grobowiec jest fantastycznie ukryty. Egipcjanie byli mistrzami kamuflażu. Posługiwali się rodzajem „cementu”, którym zalepiali wejścia do grobowców. To substancja zrobiona ze sproszkowanej wapiennej skały, która po dodaniu do niej wody i odpowiedniego spoiwa (np. materiałów ilastych), powoduje, że tworzy się rodzaj masy plastycznej. Po wyschnięciu jest ona twarda jak skała i ma kolor skały. Tylko wprawne oko może odróżnić prawdziwą skałę od sztucznej. Miałem już do czynienia z takimi sztucznymi skałami, dlatego potrafię je rozróżnić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Z prof. dr hab. Andrzejem Niwińskim*, egiptologiem, rozmawia Krzysztof Błażyca