Po przeszczepie 8 rok. Z zawodu jest elektrykiem, przez 30 lat prowadził prywatną firmę.
– Ta nerwówka skończyła się ciężkim zawałem – opowiada. – Miałem 59 lat, a wydolność serca wynosiła zaledwie 18 proc. Na przeszczep czekał 6 miesięcy: – Pogodziłem się ze wszystkim, zwinąłem firmę, przygotowywałem się na najgorsze. Pierwszy raz zaproponowano mi przeszczep w grudniu, w drugi dzień świąt. Stchórzyłem.
Potem zaproszono mnie, żonę i dwójkę dzieci do szpitala. Odbyła się męska rozmowa. Albo żebym nie zawracał głowy, albo żebym poddał się operacji. Zdecydował się na zabieg. 6 czerwca o 5 rano odebrał telefon. O 7.00 leżał na stole. Po trzech miesiącach był w domu.
– Przed przeszczepem zjedzenie obiadu czy śniadania sprawiało mi dużą trudność – mówi. – Wiem, że mój dawca jest młodszy o 18 lat, przywieziono go z wypadku motorowego, pochodził z Wałbrzychskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Kazimierz Wawrzonek z Krakowa, ma 66 lat