11 lat po przeszczepie. Od urodzenia miała wadę wrodzoną – przestrzeń międzykomorową. Potem przeszła zapalenie mięśnia sercowego: – To była zmiana życia.
Przestałam chodzić, leżałam, ciężko oddychałam, nie mogłam spać na leżąco, tylko na siedząco drzemałam. Któregoś dnia wzięli mnie ze szkoły na OIOM. Na przeszczep czekała trzy dni. Był 10 czerwca 1996 r. – To był jakiś chłopak z wypadku – mówi. – Czuję jego serce jak własne. Chciałaby być kelnerką w restauracji. Lubi przyrządzać sałatki. Ale w Dębicy nie ma dużo lokali, pubów. – A przecież leki kosztują, niektórzy mają problemy z nadciśnieniem, cholesterolem.
Na szczęście anemia mnie tylko łapie… – opowiada. Udało jej się wystarać o 400 zł renty. – Renty nie chcą dać, bo mówią, że jesteśmy zdrowi. A mama na emeryturze. Tylko tata, mechanik, utrzymuje mnie i rodzeństwo: Renatę, Natalię i Grzegorza. Natalia urodziła się, kiedy już miałam nowe serce.
Dobrze mnie traktują, nie wypominają mi tego – uśmiecha się. – W szkole też mnie normalnie traktowali, nie jak odmieńca. Czuję, że dostałam czas na spełnienie marzeń. Zawsze się modlę za dawcę. Na Wszystkich Świętych zapalam za niego znicz na grobie dziadzia...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Ochab z Dębicy w woj. podkarpackim, ma 28 lat