Za rok każdy będzie mógł wykupić sobie dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Co ma ono dać pacjentom? Niestety, niewiele.
Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt zmian finansowania służby zdrowia. Oprócz obowiązkowej składki, przekazywanej na Narodowy Fundusz Zdrowia, pacjenci będą mogli wykupywać dodatkowe ubezpieczenie. Ma ono zagwarantować „wyższy standard usług medycznych” – zapowiada ministerstwo. Wyższy standard to lepszy pokój w szpitalu, lepsze jedzenie, prawo wyboru lekarza, pomoc dodatkowej pielęgniarki.
Optymizm ministerstwa
Dodatkowe ubezpieczenie ma kosztować 30–32 zł miesięcznie. Ministerstwo Zdrowia liczy jednak na to, że część tej sumy pokryją zakłady pracy pacjentów z funduszu świadczeń socjalnych. Będzie też walczyć o to, by część składki można było odliczyć od podatku. Wtedy kwota ubezpieczenia zmniejszyłaby się praktycznie do 7–10 zł. Ministerstwo Finansów na razie jest niechętne kolejnym ulgom podatkowym, ale wiceminister zdrowia Bolesław Piecha na konferencjach prasowych nie krył optymizmu. Zapowiedział, że według wyliczeń ministerstwa, dodatkowe ubezpieczenie wykupi 20–25 procent Polaków. – Wtedy służba zdrowia zyskałaby dodatkowo 5–6 miliardów złotych – cieszył się wiceminister.
Pesymizm ekspertów
– Nie wiem, skąd w ministerstwie ta wiara w masowy wykup nowych ubezpieczeń. Pomysł byłby ciekawy, gdyby pozwalało ono na przyspieszenie zabiegu lub zastosowanie w terapii droższych leków, bo to najbardziej interesuje pacjentów. Niestety, nic z tych rzeczy. Dlatego myślę, że zainteresowanie dodatkowym ubezpieczeniem będzie niewielkie – ocenia Adam Kozierkiewicz, dyrektor Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Prywatnej Służby Zdrowia. Eksperci narzekają też, że nie bardzo wiadomo, co wyższy standard usług miałby w praktyce oznaczać. Ministerstwo musiałoby najpierw określić standard zagwarantowany obowiązkową składką. A przecież lekarze i pielęgniarki są zobowiązani do uprzejmego traktowania wszystkich pacjentów, czystość i higiena też powinny panować wszędzie.
Pacjenci lepsi i gorsi?
– Omijanie kolejki czekających na zabieg lub możliwość zastosowania droższych leków naruszyłyby konstytucyjną zasadę równego dostępu do ochrony zdrowia – tłumaczył dziennikarzom wiceminister Piecha. – To oznacza, że wszystko zostaje po staremu. Pacjenci, których na to stać, będą leczyć się w prywatnych szpitalach. Pieniądze z dodatkowego ubezpieczenia tam jednak nie trafią. Ci ludzie na pewno więc go nie wykupią. A biedniejsi? Nie sądzę, żeby byli skłonni wydawać pieniądze na takie drobiazgi jak stopień czystości ścian lub telewizor w pokoju. Moim zdaniem, ministerstwo fałszywie interpretuje zasadę solidaryzmu społecznego. To tylko wstrzymuje reformę służby zdrowia – podsumowuje Adam Kozierkiewicz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa