Dla „obcych”: Brzeska to ulica na warszawskiej Pradze. Tylko „swoi” mogą tu czuć się bezpiecznie. I to nie zawsze. W głowę można dostać od stojącego w bramie lumpa albo odłamkiem tynku. I tu mieszka Magda. Ta z plakatu o patriotyzmie.
Halo, czy pani Magda Giza? – dzwonię w przerwie między polskim a historią. W czasie lekcji Magda nie odbiera. – Nie znoszę, jak mówią do mnie „pani”. Magda jestem. Chodzi o wywiad? No dobra, tylko terminy mam pozajmowane. Pasuje jutro o 14.30? Ja to za bardzo się po Pradze nie szlajam, więc spotkajmy się przed bazyliką na Kawęczyńskiej. Obok mam szkołę i wtedy kończę, będzie mi wygodniej – kończy rozmowę. No ładnie, myślę. Gwiazdeczka z plakatu.
Mówią na mnie „Bilbord”
Umawiamy się na schodach bazyliki. Magda ma mieć „oryginalną” czerwoną kurtkę i białą czapkę. Ze szkoły wybiega ze dwadzieścia czerwonych kurtek. Czas płynie, Magdy nie ma. Mija piętnaście minut. Z wysokich schodów bazyliki dostrzegam jeszcze jedną kurtkę. Czapki brak, ale za to są dżinsy i mocny, męski krok. I włosy związane w kitkę, i łobuzerskie spojrzenie. I tylko po okularach poznaję, że dziewczyna z plakatu i stojąca przede mną – to ta sama osoba.
– Ugrzecznili cię trochę na tym plakacie?– pytam zaczepnie. – Czasem fajnie jest się poczuć ugrzecznioną – odparowuje.
Od kiedy pojawiła się na billboardach, mówią do niej… „Bilbord”. Czy złośliwie? Nie, takie tam wygłupy. Nawet to sympatyczne. Zazdroszczą? Chyba nie, a nawet jeśli, to trudno. Nawet gdyby dokuczali, to cóż, trzeba sobie radzić w życiu, uczyć się różnych rzeczy i ludzkich zachowań. To się potem przyda. W dorosłości. Stąd też i te kapliczki: jak się poznaje i uczy, to tylko z pożytkiem na przyszłość.
Dlaczego właśnie Magda trafiła na billboard? – Szukali m.in. wśród tych, którzy opiekują się kapliczkami. A ja się i opiekuję, i nie boję obiektywu. No bo czego się bać? Ja lubię ludzi, lubię ich poznawać, obserwować. I nawet nie chodzi o jakieś przyjaźnie. Przyjaciółkę to mam tylko jedną, i to na odległość.
Po prostu nie ma co uciekać od życia – opowiada krótkimi, urywanymi zdaniami. Siedzimy na wysokich schodach bazyliki. Mamy perspektywę na kawałek Pragi. – Tu jest moje gimnazjum. Tam dalej wyższa szkoła, a z boku jakaś uczelnia katolicka – opowiada. – Taki mój świat.
Dołem biegnie chłopak, na oko czternastolatek. Macha do Magdy.
– No hej! – odkrzykuje dziewczyna. – To jeden z tych, co się z nami zajmuje kapliczkami. Bo ja mam nadzieję, że pani nie wierzy w to, co wypisują, że ja te wszystkie kapliczki sama odbudowałam? He, he.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska