Esbecy porwali Antoniego Mężydłę z ulicy. Przywiązali go do drzewa, kopali mu grób, przeładowywali pistolety. Potem go bili. To nie działo się w zamierzchłych czasach Stalina, tylko w 1984 r. A esbecy, którzy robili takie rzeczy, do dzisiaj pobierają po kilka tysięcy złotych emerytury. To się jednak może zmienić.
Tajniacy chcieli w 1984 roku zmusić Mężydłę, żeby zaczął sypać. Zabrali go do budynku, gdzie przez 50 godzin nie pozwalali mu korzystać z toalety, polewali go wodą, gdy zasypiał. Bili w brzuch, kark, uderzali pałką po piętach, udawali, że przystępują do podcinania mu gardła. Puszczali nawet z kasety głos jego narzeczonej, którą też porwali.
W latach 80. esbecy porwali i zmasakrowali więcej osób. Zapewne stoją też za tajemniczymi zabójstwami. Na przykład w bardzo dziwnych okolicznościach ktoś zamordował w 1984 roku ze szczególnym okrucieństwem Piotra Bartoszcze, opozycjonistę i ojca czworga dzieci. Nawet pod sam koniec komunizmu w Polsce, w 1989 roku, zginęli niepokorni księża Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec i Sylwester Zych. Tego ostatniego zabito już po czerwcowych wyborach 1989 roku. Ministerstwem Spraw Wewnętrznych kierowała wtedy ekipa generała Czesława Kiszczaka.
Rozliczą bezpiekę?
Minęło 16 lat. Politycy PiS właśnie ogłosili, że to niesprawiedliwe, gdy ujawnia się tylko współpracowników bezpieki. Bo esbecy, którzy łamali im moralny kręgosłup przez groźby lub przekupstwo, pozostają bezkarni. Dlatego PiS przygotuje ustawę, która uzna Służbę Bezpieczeństwa za organizację przestępczą. Kilkutysięczne emerytury tajniaków zostaną zmniejszone, a ich nazwiska ujawnione. Rząd chce ich też zmusić do oddania akt, które przed 1990 r. nielegalnie wynieśli do domów, żeby używać ich do szantażu. Ci, którzy jeszcze pracują w policji lub wywiadzie, mają odejść. Czy to nie jest jednak zemsta, rodzaj publicznej egzekucji? – Nie chodzi o zemstę, tylko o ujawnienie prawdy – uważa Antoni Mężydło, który dzisiaj jest posłem PiS. – Prawda czasem jest bolesna. Ale to wcale nie znaczy, że należy ją ukrywać – dodaje.
Co dzisiaj robią dawni tajniacy? Wielu poszło w biznes. Wykorzystali do tego dawne układy. I wiedzę, którą mogą do dzisiaj szantażować ludzi. Wspierają się nawzajem. Kierują firmami ochroniarskimi albo działają w Polskim Związku Piłki Nożnej. Jednym z oficerów SB, zeznających na procesie lustracyjnym Zyty Gilowskiej, był Marian Rapa – dziś członek zarządu PZPN. Media odkryły też, że Andrzej Placzyński, odpowiedzialny za kontrakty między PZPN a telewizjami, był oficerem prowadzącym ojca Konrada Hejmy. Pracował wtedy pod fałszywym nazwiskiem Kafarski.
Esbecy rzadko stają przed sądem za to, że kiedyś bili ludzi. Prawie zawsze dostają za to wyroki w zawieszeniu. I zwykle na sądowej sali zachowują się butnie, a nawet grożą swoim dawnym ofiarom. Być może jednak część z nich czuje jakieś wyrzuty sumienia. Bo jak wytłumaczyć fakt, że tak wielu dawnych esbeków rozpiło się? Zdarzali się też tacy, którzy zakończyli życie samobójstwem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak, wsp. Andrzej Grajewski, Leszek Śliwa