Polska polityka sięgnęła DNA – bawią się w kalambury publicyści. Ale nie wszystkim jest do śmiechu. Kolejny raz polscy politycy zderzyli się z moralnością.
A miało być tak pięknie. Po okresie rządów ludzi zamieszanych w najróżniejsze afery, z aferą Rywina na czele, miał przyjść czas powtórnej moralnej rewolucji, rządów czystych, przejrzystych, uczciwych, solidarnych i sprawiedliwych. Po prostu rządy aniołów. Szybko okazało się, że to nie anioły kandydowały w wyborach.
Tęsknota za moralną rewolucją
Niemal dziesięć lat temu prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog i filozof społeczny, przypominał, że przemiany 1989 roku nie miały czysto politycznego charakteru. „Nie chodziło jedynie o przejście od jednego sposobu gospodarowania do innego, bardziej efektywnego, nie były zwykłą zamianą systemu politycznego na inny, bardziej nowoczesny i sprawny, lecz miały również moralny charakter, były rozumiane jako zwycięstwo dobra nad złem, moralności nad cynizmem i brutalną siłą. Protest przeciw komunizmowi był także – a może nawet przede wszystkim – protestem moralnym” – pisał w jednym z numerów miesięcznika „Znak”. Stwierdził nawet, że ostateczne zwycięstwo nie byłoby możliwe bez mobilizacji moralnej przeciw komunizmowi.
Podobne słowa usłyszałem w kwietniu br. w trakcie rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim, który wtedy jeszcze nie był premierem, lecz szefem partii, która wygrała wybory. Prezes Prawa i Sprawiedliwości z tęsknotą w oczach mówił jednak nie o roku 1989, lecz o 1980. Jego zdaniem, to wtedy, ponad dwadzieścia pięć lat temu, miała miejsce rewolucja moralna, brutalnie przerwana wprowadzeniem stanu wojennego. J. Kaczyński chciałby powrotu tamtej rewolucji. Nie był jednak pewien, czy rzeczywiście jest on możliwy.
Moralność polityków czy polityki?
Wystarczy przejrzeć gazety z kilku tygodni, żeby stworzyć sporą listę ocierających się o kwestie moralne wpadek polityków różnych opcji. Mamy więc niesłychanie mocno nagłośnioną przez media sprawę prawdopodobnych przypadków molestowania seksualnego w Samoobronie. Mamy niejasne związki działaczy LPR z neofaszystami. Mamy zdumiewający przypadek działacza PO, który oficjalnie poparł w wyborach samorządowych kandydata konkurencji z pełnym przekonaniem, że nie nadaje się on na prezy-denta miasta. Mamy tzw. taśmy Begerowej...
W tej wyliczance kryje się pułapka. Bo nie są to fakty należące do jednej kategorii, chociaż część polityków, a przede wszystkim dziennikarze, w ten sposób starają się je przedstawić. Mamy tu pomieszanie moralności polityków i moralności polityki.
Zygmunt Bauman, jeden z najbardziej cenionych i znanych w świecie socjologów i filozofów, uważa, że moralność polityków zbyt zajmuje obserwatorów sceny politycznej i przeszkadza w dostrzeżeniu kwestii moralności polityki. A to dwie różne – chociaż częściowo zachodzące na siebie – sprawy. Bauman twierdzi, że moralność polityków nie gwarantuje moralności polityki. Najprawdopodobniej ma rację. Jednak w odwrotną stronę mechanizm jest bardziej jednoznaczny. Polityk, który w życiu prywatnym lekceważy zasady moralne, na pewno nie będzie dbał o moralność w polityce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Artur Stopka