Ogromna fala zabije w jednej chwili tysiące ludzi we Włocławku i okolicach. To nie scenariusz filmu grozy. Tak będzie, jeśli tama we Włocławku runie.
Ściana wody zmiecie i poniesie ze sobą całe domy, samochody i wyrwane z korzeniami drzewa. A także ludzi, którzy nie zdążą uciec. Jeśli zapora runie w nocy, mieszkańcy położonych nad Wisłą dzielnic Włocławka obudzą się w lodowatej wodzie rzeki. Jeśli tama pęknie, będzie to najstraszniejsza katastrofa budowlana w historii Polski. – Nikt nie wie, czy to się stanie za rok, czy za dziesięć lat. Jednak zagrożenie z każdym rokiem wzrasta – ostrzega profesor Wojciech Majewski z Komitetu Gospodarki Wodnej PAN. – Zagłada zapory może przebiegać wolniej, dając ludziom czas na ewakuację. Ale może też przyjść nagle – dodaje.
Gdyby tak się stało, mieszkańcy nadrzecznych dzielnic Włocławka będą mieli tylko kilka minut na ucieczkę. W 2000 roku minister ochrony środowiska oceniał, że zginęłoby wtedy około 2 tysięcy ludzi. – Zagrożone są też Nieszawa i Ciechocinek, który leży 30 km za zaporą. Fala dotrze do niego po około godzinie, półtorej – szacuje prof. Majewski. – Toruń jest nieco bezpieczniejszy, tam fala powinna być już łagodniejsza – uważa. Naukowcy mówią o tym niebezpieczeństwie od lat. Niektórzy zdążyli się do ich ostrzeżeń przyzwyczaić, sądzą, że nic złego się nie stanie. Byłoby wspaniale, gdyby mieli rację. Jednak powinniśmy pamiętać o lekcji, która w zeszłym roku spotkała Nowy Orlean w USA. Specjaliści przez kilkadziesiąt lat ostrzegali, że fale morskie mogą wedrzeć się do miasta. Mało kto brał ich głos całkiem serio. Aż w zeszłym roku morze zatopiło połowę miasta.
Nowa zapora?
Dlaczego właśnie ta zapora jest zagrożona? Bo została zaprojektowana jako jedna z ośmiu tam na Wiśle. Kolejne miały powstać między Włocławkiem a Gdańskiem. Elektrownia Włocławek miała działać sama tylko przez kilka lat. Jednak ekipie Edwarda Gierka brakło funduszy. Zapora we Włocławku stoi więc sama już od 1970 roku. Woda z hukiem spada z niej w dół, z wysokości prawie dziewięciu metrów. Na dole pieni się, kotłuje i pryska. I centymetr po centymetrze... wymywa dno. Zabiera grunt nawet spod ułożonych na dnie betonowych płyt. – Dno rzeki za tamą obniżyło się już o 3 metry – mówi Wanda Bielakowska, radca ministra ochrony środowiska. – Zapora jest w bardzo dobrym stanie technicznym, ale ze względu na podmyte dno pracuje w niebezpiecznych warunkach. Może nie wytrzymać wielkiego naporu lodu i po prostu się przechylić – uważa.
Druga groźba to rozluźnione grunty pod zaporą ziemną, która razem z żelbetonową zaporą powstrzymuje spiętrzoną Wisłę. Im niższej jest dno u stóp tamy, tym grunt staje się bardziej rozluźniony, jak ludzkie kości w czasie osteoporozy. – Nikt nie może zagwarantować, że woda nie znajdzie sobie przejścia właśnie tam – mówi Wanda Bielakowska.
Ekolodzy mówią: nie
Przeciw budowie elektrowni wodnej w Nieszawie ostro protestują jednak organizacje ekologiczne. Mówią, że Wisła to ostatnia wielka rzeka w Europie, która zachowała ślady pierwotnej dzikości. Że to wspaniałe miejsce lęgowe dla ptaków. Że Zachód żałuje, że swoje rzeki oblał betonem, bo to zabiło ich naturalne piękno. I że zalanie tego terenu wodą jest zbrodnią. Samorządowcy z nadwiślańskich miast odpowiadają im: życie ludzi jest ważniejsze.
Ekolodzy forsują więc inny pomysł: po prostu rozbierzmy tamę we Włocławku. Nie dowierzają opinii naukowców, że to zaszkodziłoby przyrodzie o wiele bardziej. – Do Wisły przez lata spływały nieoczyszczone ścieki. Osadziły się one na dnie Wisły przed Włocławkiem – przypomina prof. Majewski.
Po zburzeniu zapory woda porwałaby te osady, które dziś są przykryte warstwami piasku. – W Wiśle zginęłoby wtedy wszystko. Zanieczyszczenie dotarłoby do Bałtyku – ocenia Wanda Bielakowska.
W 2000 roku sejm podjął uchwałę, która zobowiązywała rząd do zbudowania tamy w Nieszawie. Nic z tego nie wyszło. Dzisiaj Polska chce zdobyć pieniądze na ten cel z unijnego Funduszu Spójności. Nasz wniosek będzie rozpatrywany w 2007 roku. Jeśli pieniądze zostaną przyznane, tama ma powstać do 2013 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak