Polskie gazety z pewnym niedowierzaniem napisały o wstrząsie, jaki w zachodniej Europie wywołał reportaż duńskiej telewizji. Aborcja ich szokuje? Przecież u nich jest dozwolona.
Skąd zatem nagle to oburzenie? – chciałoby się zapytać. „Dziecko w ósmym miesiącu ciąży jest już w pełni ukształtowane, po urodzeniu może normalnie żyć. Czym różni się taka aborcja od zabicia urodzonego dziecka?” – pyta zachodnia prasa. Trzeba było opisu zbrodniczych praktyk, by niektórzy uświadomili sobie, czym w swej istocie jest aborcja. „Wstrzykniemy preparat, który wstrzyma pracę serca, a potem wywołamy poród” – tłumaczy lekarz. „Dziecko urodzi się martwe?” – dopytuje się pacjentka.
„Oczywiście, na 300 procent” – zapewnia lekarz. Gdyby zastosował odwrotną kolejność, byłby karany za morderstwo. A tak, być może, pozostanie zupełnie bezkarny. Wszyscy, którzy oglądali film duńskiej telewizji, uświadomili to sobie. To pierwszy krok. Następnym będzie zrozumienie, że dziecko o kilka miesięcy młodsze też jest dzieckiem.
Cała ta sprawa pokazuje nam, że być może konieczne jest dopisanie kilku słów do naszej Konstytucji, które zapewnią ochronę życia od chwili jego poczęcia. Przecież w Hiszpanii nikt, także lewicowy rząd, nie chce dzieciobójstwa. A jednak znaleźli się ludzie, którzy znaleźli furtki prawne. Zadbajmy, by u nas takich furtek nie było.
Niedawno Polską wstrząsnęła samobójcza śmierć upokorzonej przez szkolnych kolegów gimnazjalistki w Gdańsku. Od tego czasu nie ma dnia, by gazety nie informowały o przemocy w szkole. Wstrząs pomógł. Teraz wszyscy dostrzegają to, czego do tej pory nie zauważał prawie nikt. I zapowiadają walkę ze szkodliwym zjawiskiem.
Oby to samo stało się w całej Europie z aborcją. Oburzenie zachodnich mediów pokazuje, że jest to możliwe. Terapia wstrząsowa czasem jest najskuteczniejsza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa