Zdobył Rysy i Orlą Perć. Żaden wyczyn, gdyby nie fakt, że Grzegorz Kozłowski jest głucho-niewidomy, czyli praktycznie nie widzi i bardzo słabo słyszy. Jest dowodem na to, że niepełnosprawność nie musi niszczyć wielkich pragnień.
Wjeżdżamy w Gdańską, prawda? Potwierdzam zakłopotany. I zastanawiam się, skąd on to wie? Liczył zakręty, przystanki, ktoś z tyłu powiedział? Wydawało się, że jestem oczami i słuchem Grzegorza. A on funkcjonuje normalnie, mimo że sam usłyszałby jedynie piorun, gdyby uderzył koło niego, a przeszkodę zobaczyłby na sekundę przed zderzeniem.
Do czwartego roku życia słyszał normalnie. Ale kiedy chirurdzy chcieli zoperować wrodzoną zaćmę, po trzecim zabiegu wdało się zakażenie. Lekarze nie znali jeszcze możliwych skutków ubocznych streptomycyny. Efekt: uszkodzony nerw słuchowy.
Wówczas genialną intuicją wykazali się rodzice. Tata opowiadał małemu Grzesiowi filmy Disneya, rozwijał wyobraźnię, mama prowokowała do mówienia. To dlatego dziś, kiedy Grzegorz odbiera telefon, do głowy nikomu nie przyjdzie, że rozmawia z osobą głuchą.
Myślał, że podrywa go inna
Po dwudziestu minutach rozmowy ciekaw jestem, jaka jest skala niedowidzenia. Nasze twarze dzieli 30 centymetrów. – O, teraz, jak się odwróciłeś, to coś mi mignęło – mówi Grzegorz, który widzi sylwetkę, poznaje kolory (pod warunkiem, że są kontrastowe), ale nie jest w stanie rozpoznać twarzy. Nawet swoich dzieci, kiedy przechodzą bardzo blisko. O mały włos nie doszłoby do małżeństwa, bo Renata ubrała się kiedyś na randkę inaczej niż zwykle.
– Grzegorz myślał, że podrywa go jakaś inna – śmieje się Renia. Ale Grzegorzowi nie było wówczas do śmiechu. Nie marzył, że ktokolwiek będzie chciał w ogóle na niego spojrzeć. A dziś w domu na drugim piętrze 80-metrowego mrówkowca na Rudzie czeka na niego czwórka dzieciaków, o których w przypływie czułości mówią z Renatą: nasze gady.
– To był okres wielkiej pustki w moim życiu. Miałem pracę w wymarzonym zawodzie programisty. Robiłem to, o czym inni mogli tylko pomarzyć, nawet ci, którzy świetnie widzieli. Ale żyłem z wielkim pragnieniem posiadania dzieci. I jednocześnie z donośnym głosem rozsądku, że to nigdy nie będzie możliwe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb