Aby społeczeństwo mogło być demokratyczne, szkoła powinna być konserwatywna – mówi prof. Aleksander Nalaskowski* w rozmowie o kłopotach z agresywnymi uczniami.
Wiesława Dąbrowska-Macura: Skąd w polskich szkołach coraz brutalniejsze zachowania młodzieży?
Prof. Aleksander Nalaskowski: – Z przekonania młodych ludzi, że szkoła jest ich własnością. Jeżeli młodzieży wmówiło się, że szkoła należy do uczniów, wprowadziło maksymalny liberalizm wychowawczy, a nauczyciel musi się opierać wyłącznie na sztywnych zapisach prawnych, a nie na swoim talencie czy wiedzy wychowawczej, to bardzo szybko szkoła została zdominowana przez tych, którzy lekceważą obowiązujące prawo i uzurpują sobie prawo do wyznaczania nowych norm kulturowych, nowych norm zachowań. Jak w każdym anarchistycznym stadzie wykreowała się grupa liderów, którzy są agresywni, narzucają innym swoją wolę. Odbywa się to przy pewnej bierności nauczycieli, którzy są zupełnie nieprzygotowani do walki z młodymi bandytami.
I przy bierności kolegów i koleżanek z klasy, jak w przypadku tragedii, która rozegrała się w Gdańsku...
– To jest zastanawiające. Myślę, że to może być efekt wychowywania w duchu konkurencji. Tam było to kibicowanie kumplom, którzy zrobili show dla pozostałych, a z drugiej strony zacieranie rąk, któremu towarzyszy myślenie: jak dobrze, że ja w tym nie jestem, mam pełną zabawę, a w tym nie uczestniczę.
Myślę, że ta grupa uczniów, którzy solidaryzowali się ze złem, zachowała się dokładnie tak, jakby np. nie udzieliła pomocy ofierze wypadku drogowego. Ta grupa zasługuje na ogromnie baczną uwagę, bo oni są reprezentantami pokolenia, które dopiero następuje.
Jak wobec takiej bierności młodych wobec zła powinna zachować się szkoła, rodzina?
– Szkoła nie ma wpływu na rodzinę. Nauczyciel nie ma prawa wstępu do domu, nie ma prawa kontrolowania rodziny. Co może zrobić szkoła? W polskich szkołach konieczny jest powrót do pełnego przestrzegania prawa. Trzeba z ogromną mocą i determinacją egzekwować w szkole prawo, począwszy od nieodrobionych lekcji, nieprzeczytanych lektur, niezmienionego obuwia, przez wagary, na przemocy skończywszy. Nie da się leczyć częściowo szkoły. Szkołę trzeba leczyć całą i w stosunku do wszystkich uczniów. Jedynym środkiem jest absolutne przestrzeganie prawa przez nauczycieli i przez uczniów.
Czy jednak nie wydaje się Panu, że nauczycielom stopniowo odebrano możliwości egzekwowania prawa? Coraz więcej wolno uczniom, a coraz mniej nauczycielom.
– Aby społeczeństwo mogło być demokratyczne, szkoła powinna być konserwatywna. Więc jeżeli szkoła jest liberalna i bawi się w wolność, to siłą rzeczy zaczynają się radykalizować poglądy społeczne. I mamy to teraz – wszystko jakby zaczyna się odwracać: skoro mamy łatwą szkołę, będziemy mieli trudne społeczeństwo. Wydaje mi się, że w dużej mierze sami nauczyciele zabiegali o to, żeby te instrumenty im odjąć, bo nie mając tych instrumentów, przestają móc działać, przestają odpowiadać za to, co się wokół nich dzieje. W Polsce jest 700 tys. nauczycieli. Gdyby wszyscy się skrzyknęli i zaczęli mówić jednym głosem, to by sobie poradzili z przemocą w szkołach.
Czy dobrym pomysłem jest tworzenie szkół o podwyższonym rygorze dla agresywnych uczniów, co zapowiada minister edukacji?
– To nie jest nowy pomysł. Podobne ośrodki funkcjonowały już w przeszłości, np. OHP czy kompanie karne. Takie szkoły o zaostrzonym rygorze mogą się okazać skuteczne wychowawczo tylko pod warunkiem, że będą miały jakiś konkretny pomysł wychowawczy. To nie może ograniczyć się tylko do odizolowania agresywnych młodych ludzi za kratami i murami.
* Prof. dr hab. Aleksander Nalaskowski jest dyrektorem Instytutu Pedagogiki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest też członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
mówi prof. Aleksander Nalaskowski (not. Wiesława Dąbrowska-Macura)