Dlaczego Polacy chcą iść do wojska? Strach czy patriotyzm?

„W sytuacji wojny w Ukrainie telefony się urywają. Ludzie chcą wiedzieć, co robić w sytuacji bezpośredniego zagrożenia” – mówi Adam Burzywoda, wiceprezes Zarządu Fundacji Byłych Żołnierzy i Funkcjonariuszy Sił Specjalnych "SZTURMAN".

Coraz więcej cywilów chce przejść przeszkolenie wojskowe. – Kiedy dzieje się coś niepokojącego na świecie, w sytuacji wojny w Ukrainie telefony się urywają. Ludzie chcą wiedzieć, co robić w sytuacji bezpośredniego zagrożenia, chcą, jak to określają, poduczyć się w sztuce władania bronią – mówi Adam Burzywoda, wiceprezes Zarządu Fundacji Byłych Żołnierzy i Funkcjonariuszy Sił Specjalnych "SZTURMAN", a także były komandos. Jakie umiejętności można podczas takiego szkolenia zdobyć? Wszystko zależy od tego, do kogo szkolenie jest kierowane. Ponieważ Fundacja działa na rzecz klas mundurowych, dlatego na ogół organizuje klasyczne zajęcia, takie, jak prowadzi się w tych klasach. To podstawy wojskowości: umiejętność posługiwania się bronią, wspinaczka, taktyki walki, pierwsza pomoc.

Ukraina mobilizuje

Marek Kopczacki wziął udział w tego rodzaju kursie. Sytuacja w Ukrainie zmobilizowała go do działania, ale jak mówi, ma świadomość tego, że nawet jeśli ludzie z jego pokolenia kiedyś przeszli przeszkolenie wojskowe, to nie są to umiejętności zdobyte raz na zawsze. Trzeba do nich wracać, przypominać sobie, ćwiczyć różne sytuacje. Czego się uczył podczas kursu? Strzelania, topografii, medycyny pola walki. Jak podkreśla, w kurs warto zainwestować, bo to nie są umiejętności przydatne tylko w czasie wojny. Może je wykorzystać w codziennym życiu. – Przecież każdy z nas może być świadkiem sytuacji, kiedy niezbędne będzie udzielenie komuś pierwszej pomocy, wielu z nas czynnie uprawia turystykę, więc topografia to również umiejętność, którą można wykorzystać – dodaje Kopczacki.

Czytaj też: Żołnierze z sąsiedztwa

Na te same elementy zwraca uwagę Paweł Wierzbicki, również przeszkolony wojskowo podczas kursu: – Dla mnie elementy posługiwania się mapą czy kompasem są niezwykle istotne. Dziś trudno zdobyć te umiejętności, kiedyś rozwiązywała ten problem zasadnicza służba wojskowa, dziś młodzież niestety tego nie ma.

Szkoła charakteru

Już dwu czy trzydniowe przeszkolenie wnosi wiele umiejętności i ćwiczy charakter – uważają kursanci. – Oprócz kształcenia postaw strzeleckich czy wcześniej wspomnianych elementów kursu, podczas ostatniego weekendu mieliśmy też swego rodzaju test psychiczny. Nocny wymarsz, 20 km z plecakami, kiedy pojawiały się kryzysy, kiedy niektórzy z nas już "pękali". O pierwszej w nocy, po tej całej wędrówce rozbijanie obozu, a rano pobudka i dalsze szkolenie, tym razem alpinistyka. To dało w kość, ale też wiele nauczyło i pokazało, na noc nas stać – mówi Kopczacki. I dodaje, że jest to też swego rodzaju przygoda, nawiązanie relacji oraz nauka. – To działanie w grupie, umiejętność współpracy, nabycie tych umiejętności powoduje, że później wszelkie podejmowane działania są skuteczniejsze. Nie ma chaosu informacyjnego, nie ma dezorganizacji, wszystko przebiega bardzo sprawnie – dodaje Wierzbicki.

Czytaj też: Bądźmy gotowi. Poradnik na czas kryzysu i wojny

Kursanci pomagają sobie, uczą się zadawania pytań, proszenia o pomoc. Dziś, gdy wielu chce swoje problemy rozwiązywać samemu, pewną trudność sprawia nam proszenie o pomoc, pytanie i pokazywanie, że sami czegoś nie wiemy. Sytuacja kryzysowa otwiera nas na ludzi. Kopczacki wspomina, że dzięki owej nocnej wędrówce, swoim obolałym nogom, poobdzieranym stopom dowiedział się, że puder dla dzieci może załatwić problem. – Zgrywamy się ze sobą, poznajemy nowe metody odnalezienie się w sytuacji kryzysowej. Już nie tylko wojennej, ale np. zwykły pożar w bloku, nie ma drogi ucieczki, ale jest lina, po której można zjechać w bezpieczne miejsce – Kopczacki dodaje, w sytuacji próby już jest przygotowany na jej podjęcie.

Trzeba działać na szeroką skalę

Dlatego zdaniem Adama Burzywody, w czasach, gdy nie ma zasadniczej służby wojskowej, te działania powinny przejąć szkoły. – Młodzież dziś jest bardzo oporna. Brakuje jej dyscypliny, wychowanie w domu szwankuje. Dlatego potrzebne jest, by szkoła podjęła się znów pełniejszej funkcji tego rodzaju wychowania młodego człowieka – mówi były komandos. Podkreśla, że obawy starszej części społeczeństwa, co zrobiłaby polska młodzież w sytuacji zagrożenia naszego kraju, nie są bezpodstawne.

Co zaproponowałby każdemu Polakowi cywilowi Burzywoda? Podstawowe szkolenie. Na początek to pięć dni. Na szkolenie powinna się złożyć obsługa map (oczywiście młodzieży należy wytłumaczyć, że bez użycia komórek, czy gps-ów), około dwóch dni szkolenia w obsłudze broni, najpierw "na sucho", czyli parametry, umiejętności obsługi, przepisy, później strzelnica ostra, czyli podstawy trzymania broni, postawy strzeleckie, zapoznanie z różnego rodzaju bronią. Kolejne elementy szkolenia, trochę dla rozrywki, elementy wspinaczki z użyciem lin, wiązania tychże. W przypadku większych grup można zaaranżować małą wyprawę wojenną, czyli spakowanie plecaka, przygotowanie się do wymarszu, obsługa broni w marszu.

Są już rodziny, które mobilizują wszystkich swoich członków, idą na przeszkolenie. Jako przykład Burzywoda podaje grupę Strzelców Rzeczpospolitej Polskiej, gdzie całe rodziny zrzeszają się w grupy i przychodzą na szkolenia. I nie jest to epizod, który zrodził się w czasie wojny w Ukrainie, ale już od 6 lat czują taką potrzebę.

A szczególnie dobrym okresem są wakacje. Jeśli jest grupa ludzi, którzy chcą poświęcić swój czas na zdobycie tego rodzaju umiejętności, to "Szturman", ale również inne organizacje są otwarte i zapraszają.

Posłuchaj rozmowy z bohaterami artykułu w Radiu eM:

 

 

 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Katarzyna Widera-Podsiadło