Słońca starczy dla wszystkich

Najpierw widać kulę ziemską. Po sekundzie – zbliżenie jej części europejskiej. – W samym sercu Europy rozsiadła się Republika Białorusi – informuje z ekranu telewizji dyrektor hotelu „Mińsk”. – Przebywacie w najlepszym hotelu stolicy.

Właściwie to hotel dla zagranicznych. Miejscowych na niego nie stać. Jedynka kosztuje ponad 100 dolarów. Najwyższa pensja w Mińsku wynosi 300 dolarów. Na prowincji 100. Na dworze upały, powyżej 30 stopni. Tu przyjemny chłodek dla bogatych.

Spokój i szczegóły
Przez szyby widać potężne budowle reprezentacyjnej ul. Niezależnosti (Niezależności). – To piękne miasto – mówi Dimitro Łazutkin, poeta z Kijowa. Wszystkie centralne ulice są reprezentacyjne. Większość budynków została wzniesiona po wojnie. Reklamy są, ale porządne. Żadnych roznegliżowanych kobiet i kremów do ciała. Dobra mąka krupczatka, rady, gdzie jechać latem, co zwiedzać w Mińsku. Wszędzie w wystawy wkomponowano napis „Święto Zwycięstwa”. Obywatele muszą odnosić nieustanne zwycięstwo nad sobą, żeby to znosić, a nie np. rozbić natrętną szybę. – To bardzo spokojny naród, taka mentalność – opowiada Aleksander Wasilewski, od 7 miesięcy charge d’affaires Ambasady RP w Mińsku, po studiach w Moskwie. – Piją, ale nie widać pijanych, mało awantur, bójek, pani nie zobaczy tu nadmiaru policji. Po mieście rozrzuconych kilka McDonaldów. Dużo klientów. W innych lokalach, otwartych nawet po północy, sączą mineralną, colę, piwo, żadnych większych zamówień. – Oszczędnie siedzą, bo biedni – mówi Wasilewski. W knajpce koło katedry sandacz w serze kosztuje 20 tys. rubli, czyli 10 dolarów. Ale Mińsk się pyszni. W nocy podświetlony w każdym detalu. O 24.00 służby miejskie przyjeżdżają wymieniać spaloną żarówkę na jednym z gmachów. Podlewają sikawkami róże na skwerach. Dbałość o pozory. Czysto, brak papierków. Za to ustrój brudny, zaśmiecony. Żadnej z „uznanych zdobyczy” nie można wyrzucić. – Państwo ma korzyści z tranzytu, ale tu potrzeba reform – podkreśla Wasilewski.

Aparat Dzierżyńskiego
Na Prospekcie Republiki trzepocą różnokolorowe flagi po 3-lipcowym Święcie Zwycięstwa. Harmonijka, na której gra diabeł wiatru. Z boku olbrzymi telebim. Prezydent Łukaszenka informuje o kolejnych sukcesach. Jakby z szacunku nikt tu nie jeździ na rolkach. Za to pod pomnikiem Gorkiego, w parku dla dzieci, młodzież skacze w górę na deskach. A pomnik Dzierżyńskiego, w centrum, to dobre miejsce do rozmów długo w nocy i picia prosto z butelek. Ci, co tam siedzą, nie krępują się obecnością patrzącego. – Staramy się żyć, jakby nie było prezydenta – mówi Jurij Wasiljew, artysta aparaty fotograficzne, pracownik jedynego na Białorusi prywatnego Muzeum Fotografii. To jego przyjaciel, teraz dyrektor galerii i muzeum – Wiktor Sugłob, od lat zbierał aparaty fotograficzne z krajów dawnego Związku Sowieckiego. Teraz urządził ekspozycję w galerii na tyłach sklepów osiedla przy metrze Puszkinskoje. – To dobre zabawki dla mężczyzn – śmieje się Wasiljew. Mają tu sowiecki polaroid „Moment” i aparat z tajemniczym skrótem „FED”, co po prostu znaczy Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Najstarsze fotografie Dunina-Marcinkiewicza z 1863 (nowość po erze dagerotypów) i Nappelibauma, który robił zdjęcia Leninowi, Gorkiemu, Achmatowej. Na fotogramach dawna zburzona dzielnica żydowska – dziś centrum handlowe. – W mieście pozostały wyspy starych zabudowań – opowiada Wasiljew. – Tak, to wszystko nowe. Szkoda, że ulice noszą nazwy ludzi, którzy nawet tu nie mieszkali: Lenina, Kirowa, Bieruta. Dzierżyński był tu przejazdem. Stosownie do czasów zmieniały swoich patronów. Prospekt Stalina został przemianowany na Lenina, po pieriestrojce, na Franciszka Skoryna, twórcy języka białoruskiego i drukarza, dziś – Niezależności. Większość mińskich ulic ma znaczące nazwy. „Niezależnosti” paradoksalnie krzyżuje się z „Lenina”. Stojąc na skrzyżowaniu, mamy wyraźną perspektywę na panujący tu ustrój.
 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych