Tony Blair postanowił odebrać szkoły średnie samorządom. Zamierza przekazać je fundacjom zakładanym przez rodziców, związkom wyznaniowym i prywatnym firmom. To sensacyjna zmiana – informowały nie tylko brytyjskie media.
Wbrew pozorom nie jest to rewolucja, raczej powrót do sprawdzonych w świecie rozwiązań. A Brytyjczycy nie są w tych pomysłach odosobnieni. Odwrót od biurokratycznego zarządzania oświatą przez państwo dokonuje się w wielu krajach. Niektóre – jak Nowa Zelandia czy Australia – już dawno oddały szkoły wyspecjalizowanym podmiotom i... dziś przodują w rankingach edukacyjnych. Także w Polsce od siedmiu lat obserwujemy sukcesy prowadzonych przez stowarzyszenia rodziców małych szkół, wcześniej przez samorząd skazanych na zamknięcie.
Przebojem ostatniej dekady w USA są „szkoły czarterowe”, przejęte od władz stanowych przez prywatne podmioty na warunkach starannie wynegocjowanego kontraktu. Szwecja, która jeszcze dwadzieścia lat temu praktycznie nie miała szkół niepublicznych, właśnie przeżywa ich prawdziwą eksplozję. W zlaicyzowanej do cna Holandii rekordy popularności biją szkoły zakonne. Wszędzie efekty takich działań są podobne: obniżenie kosztów prowadzenia szkoły, podniesienie jakości kształcenia, wzrost bezpieczeństwa dzieci i zwiększenie wpływu rodziców na to, co dzieje się w szkole.
Granty, bony i subwencje
Pierwszym krokiem do likwidacji państwowego monopolu w oświacie jest wolność wyboru szkoły przez rodziców. W Anglii rejonizację, czyli obowiązek posyłania dziecka do wyznaczonej szkoły, zniesiono już w 1981 r. Zaczęto wówczas na dużą skalę wprowadzać nowy typ placówek finansowanych nie poprzez subwencje szkolne, ale granty. Dzięki bonom edukacyjnym rodzice uzyskali wolny dostęp do wszystkich typów szkół, a rząd Margaret Tchatcher zachwiał dominującą dotąd pozycję nauczycielskich związków zawodowych oraz administracji oświatowej. W ciągu 10 lat powstało w Wielkiej Brytanii ponad 1100 placówek działających w takiej formule.
Po przejęciu władzy przez Partię Pracy Tony Blair zawiódł oczekiwania europejskich socjalistów i nie przerwał „edukacyjnych eksperymentów”, ale też przez 10 lat nie upowszechniał ich na większą skalę. Teraz uznał, że warto postawić wszystko na sprawdzoną kartę, odebrać szkoły średnie samorządom, a oddać je rodzicom, Kościołom i prywatnym organizacjom. Zapewne wpływ na taką decyzję miały wyniki ostatnich badań OECD, pokazujące wielki sukces edukacyjny innych krajów anglosaskich, które wcześniej zdecydowały się na ten krok, głównie Nowej Zelandii i Australii, a także oszczędności, jakie może tą drogą uzyskać budżet. Premier Blair napotkał jednak zdecydowany opór we własnej partii, a przeforsowanie nowego prawa oświatowego głosami konserwatystów może go niebawem kosztować utratę stanowiska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko, publicysta, współpracownik GN