Halę projektują ludzie niemający uprawnień. Sąd orzeka, że właściciel hali nie musi jej odśnieżać. Właściciel lekceważy fakt, że już raz budynek omal się nie zawalił. Krótka historia katowickiej hali roi się od absurdów. Absurdów, które zakończyły się tragedią.
W sobotnie popołudnie 28 stycznia zawalił się dach hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich. Zginęło ponad sześćdziesiąt osób. Jakie były przyczyny tragedii? Kto jest za nią odpowiedzialny? Opinia publiczna domaga się szybkiego wykrycia i ukarania winnych. Prokuratura będzie jednak musiała pracować kilka miesięcy. W tej sprawie nie ma bowiem niczego, co byłoby klarowne, logiczne i jasne.
Dlaczego nie odśnieżano?
Tradycyjna logika przy badaniu przyczyn tragedii wydaje się zawodzić. Na dachu hali leżało 30 cm śniegu oraz 7-10 cm lodu. Ważyło to wszystko ponad 2,5 tys. ton, czyli o wiele za dużo. Dlaczego więc dachu nie odśnieżano? Rozsądnie myślący człowiek powie, że widocznie właściciele nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia.
Pierwszy błąd! Już na początku stycznia od ciężaru śniegu wygiął się świetlik na dachu. Właściciele wysłali na dach robotników. Ci zrzucili śnieg ze świetlika. Resztę zostawili, bo odśnieżenie całości kosztowałoby 18 tysięcy zł. - Widocznie właściciele mieli podstawy sądzić, że hala wytrzyma - rozumuje rozsądnie myślący człowiek.
Drugi błąd! Na początku 2002 roku po opadach śniegu pękł dach, na posadzkę poleciały śruby. Cudem nie doszło do tragedii. Firma ubezpieczeniowa nie chciała sfinansować naprawy, bo MTK nie odśnieżały dachu. Sąd w Gliwicach orzekł jednak, że właściciel nie był zobowiązany do odśnieżania i ubezpieczenie kazał wypłacić! - To może nie odśnieżali, bo nie mieli pieniędzy - zastanawia się rozsądnie myślący człowiek.
Trzeci błąd. Rzecznik wojewody śląskiego Krzysztof Mejer powiedział PAP, że z danych finansowych spółki nie wynika, aby nie miała ona pieniędzy. Po trzech kwartałach ubiegłego roku miała 2,6 mln zł zysku; rok wcześniej poniosła 1,2 mln zł straty, ale przez poprzednie trzy lata cały czas miała zyski. Trafiały one na kapitał zapasowy, który wynosi obecnie ok. 27 mln zł. Spółka nie chce wypowiadać się publicznie o swoich finansach. - A więc wszystko jasne - domyśla się rozsądnie myślący człowiek.
Niekoniecznie. Nieoficjalnie wiadomo, że konto MTK zostało zajęte przez urząd skarbowy, bo firma nie płaciła podatków. A więc jeśli były pieniądze, to gdzie się podziały?
Kto projektował halę?
Hala została zbudowana w 2000 roku. Czy do jej budowy użyto odpowiedniego materiału, a budynek spełniał normy? Zaraz po tragedii prasa ujawniła, że halę zaprojektowała firma Decorum. - Jej szef jest więc architektem. Trzeba go przesłuchać i zbadać, czy nie popełnił błędu w projektowaniu - wnioskuje rozsądnie myślący człowiek.
Czwarty błąd! Szef Decorum (obecnie Decorum 3), Jan Dybała, jest… artystą plastykiem. Konstrukcję dachu projektowała dla niego inna firma, Ekotech 2. Tu jednak zagadka się nie kończy. Prasa twierdzi, że kto inny projektował dach, a kto inny się pod projektem podpisał. Rzeczywisty projektant nie miał bowiem stosownych uprawnień! Odpowiedzialność za ewentualne błędy rozmywa się więc na kilka osób.
Prokuratura musi też wyjaśnić, czy materiałów przewidzianych w projekcie nie zastąpiono tańszymi, aby obniżyć koszty budowy. Zainteresowanie prokuratorów budzi fakt, że prezesi firmy z czasów budowy hali, Jan Hoppe i Tadeusz Burzec, nie otrzymali w 2003 roku od zarządu MTK absolutorium. Wkrótce po zbudowaniu hali sprzedali swoje udziały w firmie.
Sprawa całkiem… typowa
Rozsądnie myślącemu człowiekowi może się wydawać, że splot niejasnych okoliczności poprzedzających tragedię w Katowicach jest czymś wyjątkowym. - Były pewnie jakieś wyjątkowe „przekręty” i tragedia jest tego logiczną konsekwencją - rozumuje.
I tym razem się myli! - W katowickiej sprawie wyjątkowy jest tylko rozmiar tragedii. Pozostałe okoliczności są jak najbardziej typowe. - Bardzo często, gdy badamy przyczyny jakiegoś zaniedbania, wychodzą na jaw takie same rzeczy. Rozmyta odpowiedzialność, braki w dokumentacji, niejasne sprawy finansowe - mówi Tomasz Tadla, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach. - Dlatego nie jesteśmy specjalnie zaskoczeni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa