Magik Ronaldinho

Pele powiedział o nim „zawodnik z innej planety”. Maradona bez wahania wskazał na niego jako na swojego następcę. Kibice, mówiąc o Ronaldinho, najczęściej używają słów: magik, fenomen, boski... Jego wielkie umiejętności docenili nawet fani Realu Madryt.

W cieniu brata
Ronaldo de Assis Moreira, bo tak nazywa się słynny Ronaldinho Gaucho, urodził się 21 marca 1980 r. w Porto Alegre. Jego rodzina mieszkała w biednej, robotniczej dzielnicy. Nadzieją rodziny był Roberto – starszy brat Ronaldinho. Zaczynał on wówczas karierę w jednym z najsłynniejszych brazylijskich klubów – Gremio Porto Alegre. Grał m.in. w olimpijskiej reprezentacji Brazylii, występował także w Europie. Kiedy w wieku 19 lat udało mu się podpisać profesjonalny kontrakt z Gremio, mógł zabrać rodzinę ze slumsów Porto Alegre. Przeprowadzili się do domu kupionego przez klub w eleganckiej dzielnicy miasta.

Ronaldinho wyrastał w cieniu brata, a kiedy na atak serca zmarł ojciec, nawet pod jego skrzydłami. Roberto musiał pogodzić karierę z pełnieniem obowiązków głowy rodziny. Na początku lat 90. doznał kontuzji. Skończył z bieganiem po boisku. Koszulki sportowe zamienił na eleganckie garnitury i dziś opiekuje się karierą słynnego brata.

Kiwki z psem
Ronaldinho zaczynał grać w piłkę w klubie Gremio Porto Alegre. Na pierwszy trening przyszedł, kiedy skończył 6 lat. Po powrocie do domu brał piłkę i zaczynał swój taniec. Kiwał się z kolegami, a kiedy oni musieli wracać do domu albo mieli po prostu dość, rozpoczynał walkę o piłkę z psem. Kiedy i ten opadał z sił, mały Ronaldinho rozpoczynał slalom między meblami...

Ronaldinho bardzo szybko został dostrzeżony przez szkoleniowców narodowych drużyn. Najpierw trafił do reprezentacji do lat 17, z którą zdobył mistrzostwo świata i pierwszy indywidualny tytuł króla strzelców na międzynarodowej imprezie. W 1999 roku, czyli w wieku 19 lat, debiutował w seniorskiej reprezentacji Canarinhos. Po jego występie na Copa America było jasne, że wyjazd do Europy jest tylko kwestią czasu. W 2001 roku podpisał kontrakt z Paris Saint-Germain. Spodziewano się, że nowa brazylijska gwiazda wybierze ofertę, któregoś z bardziej renomowanych klubów. Dopiero po występach na Mistrzostwach Świata w 2002 roku doszedł do wniosku, że potrzebuje bardziej renomowanego i dającego większe możliwości rozwoju zespołu. W kolejce stanął Manchester Utd. i FC Barcelona. Ronaldinho wybrał słoneczną Hiszpanię. Katalończycy zapłacili za Brazylijczyka 31 milionów euro. Dziś każdy kibic Barcy potwierdzi, że były to najlepiej w historii klubu wydane pieniądze.

Duma Katalonii
Katalonia żyje swoim bohaterem – jego akcje rozrysowywane są na specjalnych infografikach w miejscowych gazetach. Relacje z meczów FC Barcelony nie mogą obyć się bez choćby wzmianki o wyczynach Ronaldinho zilustrowanej zdjęciem uśmiechniętego zawodnika mijającego kolejnego obrońcę.

Kiedy Roman Abramowicz, rosyjski milioner, a jednocześnie właściciel klubu z Chelsea, zaproponował Barcelonie 100 milionów euro za Ronaldinho, jeden z prezesów uciął negocjacje krótko:
– To dar od Boga i nie jest na sprzedaż.
– Ronaldinho jest wyjątkowy – mówi o piłkarzu Frank Rijkard, trener FC Barcelony. – Ma wyjątkowy talent i w każdej chwili może odmienić losy meczu.
Słowa słynnego Holendra potwierdza tegoroczna nagroda „France Football”. W plebiscycie popularnego magazynu zdobył 225 punktów. Od kolejnego piłkarza dzieliło go 77 punktów. Przepaść.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Żebrowski