Te zdjęcia obiegły cały kraj. Wcześniak w kieszeni opiekującej się nim pielęgniarki. – Zrobiła bardzo źle – komentują jej koleżanki. – Ale przecież nie można nas wszystkich wrzucać do jednego worka.
Ósme piętro Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. Oddział Patologii Noworodka. Trafiają tu dzieci m.in. z Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej. Pielęgniarki dyżurują po 12 godzin, na dwie zmiany od 7.00 do 19.00 i od 19.00 do 7.00. Każda z nich osobiście odpowiada za małego pacjenta. Karina, której zdjęcie z wcześniakiem obiegło całą Polskę, pracowała tu od 6 lat, Beata 2,5 roku. Dla ich koleżanek to, co zrobiły, było szokiem.
Katarzyna pracująca na oddziale katowickiego szpitala o zdarzeniu dowiedziała się z gazety. Czekała na autobus i nagle zobaczyła te zdjęcia. – Do głowy mi nie przyszło, że to u nas – mówi. Katarzyna studiuje położnictwo. – Już po całym zdarzeniu, od jednego z wykładowców usłyszałam, że w Centrum pracują głupie pielęgniarki.
Dyżurująca właśnie pielęgniarka Iwona karmi maluszka z butelki. Na Oddziale pracuje już szósty rok. – O tym, co stało się u nas, powiedziała mi koleżanka. Zadzwoniła do mnie w nocy. Jej mąż jest kolporterem. Rozwoził gazety i zobaczył te zdjęcia. To był szok dla nich i dla mnie.
Iwona dobrze znała Karinę i Beatę. – Karina pracowała dłużej ode mnie – mówi. – Wprowadziła mnie w życie oddziału, pokazała pracę przy maluchach. Nie mogę zrozumieć, co się stało. Rutyna? Pracujemy w parach. Nie boimy się sobie nawzajem zwracać uwagi. Tym bardziej mnie dziwi, dlaczego nie zareagowała, kiedy jej koleżanka wkładała malca do kieszeni fartucha.
Byłam jak porażona
Teściowa Beaty o zdarzeniu usłyszała w radiu. – Jedna z kobiet ze zdjęcia to także Beata. Dlatego pierwsze pytanie mojej teściowej było: „czy to aby nie ty?” – wspomina pielęgniarka. – Mój mąż był zbulwersowany zachowaniem tych kobiet, ale także i tym, jak to zostało przedstawione. Tym, że teraz wszystkie zostałyśmy wrzucone do jednego worka. On wie, że często przychodzę do domu i padam ze zmęczenia. Że po dyżurze na nic już nie mam siły.
Pielęgniarki z Oddziału Patologii Noworodka ani na chwilę nie spuszczają maluchów z oka. Dzieci są tak kruche, słabe, że ciągle trzeba przy nich być. Miewają bezdechy. Trzeba reagować natychmiast. Czasem nie ma czasu nawet na posiłek. Na oddziale nie ma dyżurki dla pielęgniarek. Ich miejsce jest na sali, przy dzieciach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Anna Burda-Szostek