W czasie wojny byli prześladowani przez Niemców. Teraz mieszkańcy Gostynia zebrali pieniądze na odnowę niemieckiego kościoła
Nie można całe życie żyć w nienawiści – mówi Marian Sobkowiak. – Trzeba pamiętać o bolesnej przeszłości, ale trzeba też umieć przebaczyć – wtóruje mu Józef Kordus. Marian Sobkowiak, mieszkaniec Gostynia w Wielkopolsce, rocznik 1924. Jako siedemnastolatek został aresztowany przez gestapo. Spędził dwa lata w niemieckich obozach koncentracyjnych. Hitlerowcy zamordowali jego kuzyna.
Józef Kordus, mieszkaniec Gostynia, rocznik 1925. Aresztowany w czasie wojny jako szesnastolatek. Ponad rok więziony przez hitlerowców. W niemieckim więzieniu zmarł jego starszy o dwa lata brat.
W ostatnią niedzielę października Marian Sobkowiak i Józef Kordus pojechali do Drezna na uroczystość poświęcenia odbudowanego ze zniszczeń wojennych protestanckiego kościoła Frauenkirche. Wcześniej zbierali w swoim miasteczku pieniądze na odnowę niemieckiej świątyni.
Z kroniki
1 kwietnia 1278. Książę wielkopolski Przemysł II zakłada w dorzeczu Kani miasto Gostyń. Położony na szlaku Poznań–Wrocław ośrodek szybko się rozwija. W piętnastym wieku mieszkańcy Gostynia budują potężny gotycki kościół świętej Małgorzaty, z górującą nad miastem wieżą. Po drugim rozbiorze Gostyń znajduje się w zaborze pruskim. Rok 1919. Po zwycięskim powstaniu wielkopolskim Gostyń powraca do Polski. Dziesięć lat później na Rynku staje figura Chrystusa – wotum mieszkańców za odzyskaną po 123 latach niepodległość.
Przedwojenny Gostyń był miastem przygranicznym. Niecałe czterdzieści kilometrów na zachód zaczynała się niemiecka Rzesza. W miasteczku mieszkało sporo Niemców. Większość modliła się w ewangelickim kościele. – Stosunki między nami układały się dobrze – wspomina przedwojenne lata Józef Kordus. Niedaleko jego domu mieszkał niejaki Scheffer. Opiekował się ewangelickim cmentarzem. – Pomagaliśmy mu czasem grabić liście, a on dawał nam 10 groszy na bułkę.
Marian Sobkowiak: – Przyjaźniłem się z Erichem Schulzem. Był prawie moim rówieśnikiem. Pochodził z katolickiej rodziny. Byliśmy obaj ministrantami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stanisław Zasada, korespondent „Gościa” z Wielkopolski