Ks. Stanisław Filipek SAC – od 1980 r. pracował w Rwandzie. W latach 1994–2003 przełożony pallotynów w Rwandzie i Kongo.
– Księdza Guya Theunisa znałem osobiście z okresu jego pracy w Rwandzie. Wielokrotnie występował w obronie ludzi krzywdzonych, gdy łamane były prawa człowieka. Temu służyło także pismo „Dialogue”, w którym publikował. Poświadczają to członkowie znanych międzynarodowych organizacji, między innymi „Reporterzy bez granic”, którzy dobrze znają jego pracę z tego okresu i obecnie występują w jego obronie. W tym kontekście oskarżenie ks. Theunisa o wzniecanie nienawiści etnicznych jest zarzutem absurdalnym. Kontaktowałem się z nim w kwietniu 1994 r., kiedy zaczynały się mordy w Kigali. Później spotkałem go w czasie ewakuacji na lotnisku, pomógł mi odnaleźć naszego brata Rwandyjczyka. Poprzez swoje kontakty i znajomości próbował informować opinię publiczną o tym, co się dzieje w Rwandzie, po to, by zmobilizować międzynarodową interwencję, która mogłaby zapobiec ludobójstwu w Rwandzie.
Aresztowanie ks. Theunisa oceniam jako fragment kampanii mającej na celu zdyskredytowanie Kościoła katolickiego. W lipcu br. pod podobnymi zarzutami był przesłuchiwany metropolita Kigali, abp Thaddee Ntihinyurwa. Kilka lat temu, za podobne zarzuty, bp August Misago, zanim został uniewinniony, siedział ponad rok w więzieniu. To nic nowego. Kościół, gdy angażował się w obronę praw człowieka w Rwandzie, zawsze był atakowany. Trzeba przypomnieć, że jeszcze przed wybuchem konfliktu biskupi tego kraju wielokrotnie angażowali się w negocjacje pokojowe, apelowali o pojednanie, a gdy rozpoczęły się rzezie, potępili ich organizatorów. Jan Paweł II, już w kwietniu 1994 r., jako pierwszy nazwał sytuację w Rwandzie ludobójstwem.
Warto też przypomnieć, że w czasie tych walk plemiennych zginęło czterech biskupów, prawie połowa rwandyjskiego episkopatu. Zginęło także ponad 200 księży, zakonników i zakonnic, to jest 30 proc. rwandyjskiego duchowieństwa. Oczywiście mogły być sporadyczne przypadki zaangażowania politycznego duchownych czy nieudzielenia wystarczającej pomocy mordowanym. Trzeba jednak mieć świadomość, że w takiej sytuacji zagrożenia własnego życia, potwornego terroru i strachu, nie możemy wymagać od każdego postawy heroicznej. Zresztą świadectw heroizmu ludzi Kościoła było znacznie więcej niż przykładów słabości. Znam księdza, który przechowywał, żywił przez 3 miesiące prawie 400 ludzi. Aby ich chronić, musiał się maskować, utrzymywać kontakty z tymi, którzy wówczas czuli się panami życia i śmierci. Ten heroizm później opłacił więzieniem, ale, Bogu dzięki, został uniewinniony. Kościół w Rwandzie nie boi się prawdy, bo prawda jest fundamentem pokoju.
Ale to nie czas szukania kozła ofiarnego, lecz rzeczywistych sprawców zbrodni. Od wielu lat Kościół działa na rzecz pojednania wszystkich grup społecznych. Temu m.in. służą dzieła miłosierdzia na rzecz sierot, wdów, wspólne modlitwy, nabożeństwa pokutne, adoracje Najświętszego Sakramentu. Tu dokonuje się prawdziwa przemiana serca i przebaczenie. Na podstawie mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że jedynie odbudowanie ludzkich sumień jest drogą prowadzącą do trwałego pokoju w Rwandzie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Notowal A.G.