Zna pięć języków, współpracował z NASA przy lotach na Marsa, pisze wiersze, śpiewa w przykościelnym zespole, tłumaczy poezję francuską, a ostatnio tłumaczył liturgię chrztu na język angielski. Został uznany za najlepszego polskiego maturzystę i... wyjeżdża. Zanim rodzime uczelnie zdążyły ułożyć listy przyjętych, do Macieja Hermanowicza przyszedł faks z Cambridge.
Dywity to mała wioska pod Olsztynem. Kilkanaście ulic, jednorodzinne domki i piękny kościół. Nie jest to miejsce, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko, ale Maćka Hermanowicza zna każdy. Podobnie jest w Olsztynie. Zresztą trudno się dziwić – liczba artykułów, publikacji i zdjęć, jaka ukazała się na jego temat, jest ogromna. Pierwsze wzmianki pojawiły się kilka lat temu – kiedy Maciek, jeszcze jako gimnazjalista, wygrywał konkursy i olimpiady. W sumie ma ich na koncie tyle, że trudno mu wszystkie spamiętać.
– Naprawdę nie wiem, ile dokładnie – przyznaje szczerze. – Na pewno z geografii, nautologii, fizyki, chemii, języka niemieckiego i polskiego... – wylicza. Ostatnio otrzymał nagrodę za... tłumaczenie literatury francuskiej. Wybrał poezję i XVI-wieczne sonety. Problem miał tylko z jednym słowem.
– Korzystałem ze słownika prababci, wydanego w 1863 roku. Tłumaczenie jednego ze słów brzmiało: wstawić do trepanzu. Do dziś nie wiem, co to jest trepanz – przyznaje.
Natychmiast też dodaje, że jest wiele rzeczy, których jeszcze nie zna. Nie stara się zmyślać, albo wysilać na mądre i okrągłe zdania, kiedy czegoś nie wie. Z drugiej strony potrafi bronić swego stanowiska – tak było na przykład w laboratoriach NASA, kiedy naukowcy badali najświeższe zdjęcia z Marsa. Maciek uważał, że „kuleczki”, które było widać na fotografiach, to wynik działania jakiejś cieczy. Inni naukowcy przekonywali, że pochodzą z wybuchów wulkanów. – W końcu okazało się, że moja teza była słuszna – dodaje z satysfakcją.
Szukali najlepszych
Na pierwsze strony gazet trafił kilka miesięcy temu, kiedy wygrał konkurs „Czerwony Pojazd rusza na Marsa”. Spośród prac 500 uczniów z całego świata Towarzystwo Planetarne z Pasadeny w USA wybrało 16. Główna nagroda? Wyjazd do Stanów Zjednoczonych i praca u boku naukowców z NASA badających Marsa. – Szukaliśmy najlepszych i znaleźliśmy ich – skomentował wówczas Bruce Betts, dyrektor programowy w Towarzystwie Planetarnym. Dla Maćka nie była to nowość. Dwa lata wcześniej wspólnie z młodszym bratem Danielem odwiedzili laboratoria NASA. To była nagroda za jedną z edycji tego konkursu. Tym razem Maciek sam przystąpił do pracy. Miał za zadanie stworzenie dwudniowego programu badań naukowych dla jednego z robotów – chodziło o pojazdy wielkości małego samochodu, które miały zbadać powierzchnię Czerwonej Planety.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Żebrowski