Białoruś to piękny kraj, w którym ludzie żyją dostatnio i szczęśliwie – przekonuje prezydent Łukaszenka. Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę.
Granicę polsko-białoruską w Kuźnicy Białostockiej przekraczamy przez ponad pięć godzin. Trzeba uzyskać ileś tam pieczątek na karcie upoważniającej do wjazdu. Przedrzeć się przez biurokratyczno-celniczy kordon. Jakby już na wstępie chciano pokazać, że w tym kraju traci się czas.
Albo – paradoksalnie ceni – bo lepiej już na granicy wszystkich jakoś „zarejestrować”, oznakować pieczątką i badawczym spojrzeniem, a nie szukać potem jak wiatru w polu. Później tracimy czas, czekając na nową zmianę w hotelu „Turist” w Grodnie (pani nie opłaca się nas przyjąć, bo za pół godziny przychodzi zmienniczka).
1. stojąc w kolejce przed zamkniętym, nie wiadomo czemu, kantorem. Już od granicy przenosimy się w nasz świat z końca lat 70. Z niedowierzaniem i przerażeniem wracamy do przeszłości. W centrum Grodna, na prawo od kościoła pw. Znalezienia Krzyża Świętego, pomnik-czołg z wymierzoną w niebo lufą. Właściwie ta lufa skierowana jest w stronę Niemna i granicy. Czy to symbol tego, co tu się dzieje? Przechodnie, których zapytaliśmy o drogę, mówią o krążących od dwóch dni plotkach. Podobno prezydent Łukaszenka wydał rozkaz używania broni wobec większych zgromadzeń. – Dwa i pół miliona z 10 mln Białorusinów pracuje w służbach specjalnych, prawie każdy ma anioła stróża – ściszają głos.
2. Muzeum Elizy Orzeszkowej w Grodnie zamknięte. Muzeum religii – „nie rabotajet”. Nie pracuje też, z innych powodów, redakcja „Głosu znad Niemna”. Wchodzimy do znanego z telewizji Związku Polaków na Białorusi. Na frontonie budynku napis: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Choć jest godz. 18.00, prawie cała redakcja w komplecie. Andrzej Pisalnik (redaktor naczelny przed zakazem) wydał cztery numery tego ogólnokrajowego tygodnika. Przedtem był korespondentem „Rzeczpospolitej”. Dlatego właśnie tam ukazał się nieopublikowany na Białorusi kolejny numer „Głosu”. – O przyszłości pisma możemy rozmawiać wyłącznie w kategoriach nadziei – uśmiecha się.
3. Nazwy ulic to swoista prowokacja. Seminarium grodzieńskie znajduje się przy ul. Komuny Paryskiej. Katedra i seminarium w Pińsku przy Lenina. Związek Polaków przy Dzierżyńskiego. – To była kiedyś Piłsudskiego, dziś 1 Maja – pokazuje nam jedną z ulic Pińska kard. Kazimierz Świątek, przewodniczący Konferencji Episkopatu Białorusi. Na placu w Grodnie pomnik Lenina. Olbrzymi Włodzimierz Iljicz wygląda, jakby chciał pofrunąć. Jakoś nie udaje się wzlatywać młodzieży jeżdżącej na deskorolkach u jego stóp. Czyżby obezwładniała ją obecność wodza rewolucji?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych