Nawet dzieci wiedzą, że nie ma nic za darmo. Więc dlaczego dajemy nabierać się reklamom firm telekomunikacyjnych? I czy musimy przepłacać?
Z wielkiego bilboardu w Warszawie krzyczy reklama: „Nowość. Darmowe rozmowy bez limitów”. Być może ktoś się na to nabierze. Właśnie na to liczą operatorzy, których pomysłowość w naciąganiu klienta nie zna granic.
System pełen VAT
Jeśli ktoś chciałby bliżej poznać „nowość” oferowaną przez Plus GSM, powinien sobie najpierw usiąść. Nie sądziłem, że tyle kosztuje naiwność…
– Oferta dotyczy wszystkich, obecnych i przyszłych, abonentów naszej sieci – słyszę w słuchawce, po wykręceniu numeru infolinii Plusa. Załóżmy, że dla komfortu rozmawiania „bez limitów” warto rozważyć zakup aktywacji i telefonu. Ale odpowiedź na pytanie, ile kosztują darmowe rozmowy rozczarowuje na tyle, że uwagę o tym, iż dzwonić można tylko do tych, którzy już się dali nabrać na jakąś „promocję” Plusa, przelatuje mi koło uszu. „Miesięczna opłata za korzystanie z oferty Plus nieskończoność wynosi 75 zł z VAT. I nie ponosi Pan żadnych opłat aktywacyjnych” – informuje rezolutna pani z obsługi klienta. A gdyby jakiś niezadowolony klient chciał zrezygnować, operator ukaże go opłatą (kosztem deaktywacji) w wysokości 10 zł (oczywiście z VAT).
Diabeł tkwi w szczegółach
Sposobów naciągania klienta jest tyle, ile firm oferujących usługi telekomunikacyjne. Przebrnięcie przez wielostronicowe cenniki, najeżone wyjątkami i opłatami specjalnymi, jest zadaniem na wyrost nawet dla osoby z zacięciem matematycznym.
Jak przystało na kolosa, który zajmuje drugie miejsce w rankingach 500 największych polskich przedsiębiorstw, także promocyjne niedomówienia, czyli to, co zwykle pisane jest „małym druczkiem”, osiągają w TP SA monstrualne rozmiary. Na tyle istotne, że tylko w ciągu ostatnich dwóch lat UOKiK nałożył na giganta grzywny w łącznej wysokości ponad 32 mln zł.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb