Była świetną siatkarką, wicemistrzynią świata juniorek. Porzuciła karierę, popularność i zaszczyty. Wstąpiła do zakonu karmelitanek bosych.
Nazywa się Michela Amadori, w kwietniu skończy 26 lat. Jest piękną dziewczyną, ma 185 cm wzrostu. Srebrny medal mistrzostw świata juniorek w siatkówce zdobyła dla Włoch w 1997 roku, na turnieju rozgrywanym w Polsce. Rok później pochodząca z Rimini Michela przeprowadziła się do Rzymu, by grać tam w drużynie La Centrale del Latte. – Była bardzo dobrą zawodniczką. Miała zadatki na mistrzynię – wspomina Guillermo Taborda, trener, pod którego okiem debiutowała w wieku 19 lat w pierwszej lidze.
Zakochana w miłości
Jednak już wtedy, nie mówiąc nikomu ani słowa, Michela przed meczami oddalała się od drużyny, szukając kościoła, w którym mogłaby się pomodlić. W 1999 roku podejmuje nieoczekiwaną decyzję o zakończeniu kariery, pomimo wielu propozycji gry w innych klubach. Zaczyna studiować teologię. Studia kończy z bardzo dobrym wynikiem. A w październiku ubiegłego roku odnajduje swoje miejsce w zakonie. Zostaje postulantką w klasztorze karmelitanek bosych św. Józefa w Rzymie. Zaczyna oglądać świat przez kratę, a nie przez siatkę na parkiecie. Dziennikarze wielu włoskich gazet zastanawiali się, co skłoniło młodą, piękną dziewczynę do podjęcia takiej decyzji.
– Myślę, że to jest podobne do zakochania się – tłumaczy Michela. – To, co czujesz, tak bardzo cię przerasta, że nie możesz nawet wyrazić tego w słowach. Chrystus mówi, że nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Ja zakochałam się właśnie w tej miłości. Miłości, która jest silniejsza od śmierci i zdolna tę śmierć przemienić w życie.
Ta krata nie dzieli
Wcześniej życie młodej siatkarki nie różniło się od codzienności jej rówieśniczek. Kochała współzawodnictwo i sport. Nie dostrzegała żadnych znaków zwiastujących wewnętrzną rewolucję. – Tak naprawdę – wyjaśnia Michela – myślałam o wszystkim, z wyjątkiem tego, że zostanę zakonnicą! Ale nie ma przecież nic piękniejszego, niż zaufać komuś, o kim wiesz, że cię kocha. Doświadczenie powołania dokonuje się w tajemnicy. W najbardziej intymnym miejscu serca, gdzie tylko On mieszka i gdzie nikt nie może wejść – dodaje.
Na początku marzyła o pracy misyjnej, potem dopiero zapukała do drzwi klasztoru z klauzurą. – Miałam jedno pragnienie: odwzajemnić całą sobą miłość mojego Boga i kochać moich braci – wyznaje.
Wybrała klauzurę, zrzeczenie się świata, zamknięcie, symbolicznie reprezentowane przez kratę, która na zawsze ustanowi granicę między nią a resztą świata, stworzy dystans nie do przebycia. – Myślę, że jest inaczej. Te kraty, które wydają się oddzielać od świata i zamykać, w rzeczywistości pozwalają dotrzeć do serca Boga, a stamtąd na cały świat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Mirosław Janiak, Piazza Armerina (Włochy)