Stworzenie sztucznej macicy będzie jak odkrycie energii atomowej – oznaczać będzie korzyści, ale też nie-bezpieczeństwa.
W pełni funkcjonalna sztuczna macica na razie nie istnieje. Ale naukowcy pracują nad nią od dawna i mają na swoim koncie sukcesy. Tu już nie chodzi o zwykłe inkubatory, choć i one dają szanse na przeżycie nawet wcześniakom urodzonym w 21–23 tygodniu ciąży. W pracach nad sztuczną macicą chodzi o coś więcej.
Pierwsze sukcesy
Dr Thomas Schaffer z amerykańskiego Temple University prowadzi badania nad stworzeniem sztucznej jamy owodni. Ma to być coś w rodzaju sztucznego pęcherza płodowego, wypełnionego płynem, który przypomina składem wody płodowe. Jest on wzbogacony nadfluorkiem węgla, pomagającym dostarczyć płodowi tlen, gdy jego płuca nie są jeszcze rozwinięte. Prace dr. Schaffera są zaawansowane – udało mu się doprowadzić do pełnego rozwoju płody jagnięce. Doktor Helen Hung-Ching Liu z innego amerykańskiego uniwersytetu (Cornell) wyhodowała najpierw śluzówkę macicy, a kilka lat później całą macicę. Posłużył jej do tego syntetyczny szkielet, do którego wszczepiono komórki błony śluzowej, wyściełającej macicę. Zostały one pobrane z organizmu kobiety. Komórki umieszczone na syntetycznym szkielecie wyprodukowały kolejne warstwy macicy, sztuczny szkielet rozpuścił się i pozostał umięśniony worek. Obecnie trwają prace nad umieszczeniem w nim wczesnych zarodków.
Nad sztucznym łonem pracują też Japończycy z Juntendou University w Tokio. Zespołowi założonemu przez zmarłego już prof. Yoshinoriego Kuwabarę udało się połączyć przewód pępowinowy płodu koźlęcego z dwoma urządzeniami, których zadaniem jest przejęcie funkcji naturalnego łożyska. Chodzi o transport krwi, składników odżywczych i tlenu oraz wydalanie produktów przemiany materii. Jak widać, prace naukowców idą w dwóch kierunkach: pierwszy to stworzenie tzw. macicy wczesnej (dr Hung-Ching Liu), do której mogłyby trafić zarodki tuż po ich powstaniu. Drugi to wyprodukowanie tzw. macicy późnej (zespół prof. Kuwabary), która byłaby w stanie przyjąć dziecko na nieco dalszym etapie jego rozwoju.
Czy to jest moralne?
Podstawowe stwierdzenie jest oczywiste: najlepiej byłoby, gdyby nienarodzone dziecko rozwijało się w łonie matki. Można jednak wyobrazić sobie sytuacje, w których zastosowanie sztucznej macicy byłoby pożądane. Sytuacja pierwsza to ciąża pozamaciczna. W takich przypadkach możliwość przeniesienia zarodka do sztucznej macicy rozwiązałaby trudne problemy medyczne. Sytuacja druga to poważne problemy z donoszeniem ciąży. Głośny był przypadek polskiej siatkarki Agaty Mróz. Będąc chorą na raka, zdecydowała się ona najpierw urodzić dziecko, a dopiero potem rozpocząć leczenie, które podjęte w ciąży mogłoby pomóc matce, ale jednocześnie zabić dziecko. Agata Mróz postanowiła chronić swe dziecko i zapłaciła za to życiem. Gdybyśmy dysponowali sztuczną macicą, to rzadki dylemat, czy chronić życie matki, czy dziecka, przestałby być aktualny. Dziecko trafiłoby do sztucznego łona, a matka mogłaby być leczona natychmiast. Podobnie byłoby, gdyby matka uległa w ciąży ciężkiemu zatruciu albo nawet zmarła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała