Ach, gdyby tak zbudować w Polsce tor Formuły 1... Tylko, jak to się robi?
Nie wiadomo, jak dokładnie miałby wyglądać polski tor F1, ale wiadomo, kto byłby jego projektantem. Niemiec Hermann Tilke jest na tym rynku niemal monopolistą. Niektórzy nazywają go nadwornym architektem szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone’a. Utarło się, że jeśli jakiś kraj ma ambicje zorganizowania zawodów Formuły 1, to musi zatrudnić Tilkego. Brał on udział we wszystkich (bądź prawie wszystkich) budowach i przebudowach torów F1 w ostatnich latach. To on jest autorem projektu najnowszego i najnowocześniejszego toru wyścigowego Formuły 1, na którym rozgrywane są zawody o Grand Prix Turcji.
Tor dobry = tor trudny
Nowoczesny tor – co to właściwie znaczy? – pytamy Roberta Młodzińskiego, pasjonata F1, wydawcę portalu F1ultra.pl oraz współautora (wraz żoną Ewą Huchler-Młodzińską) projektu toru Formuły 1 koło Łodzi. Była to praca dyplomowa, wieńcząca ich studia architektoniczne. – Nowoczesny tor musi być szeroki – mówi Młodziński, tłumacząc, że prosta startowa powinna mieć około 16 metrów szerokości, a pozostałe odcinki toru – nie mniej niż 12 metrów. Sama jezdnia jest podobna do jezdni autostradowych. Szczegóły zależą od warunków lokalnych.
Na przykład w Chinach tor został zbudowany na terenie podmokłym. Konieczne więc było użycie materiałów silniej niż zwykle zabezpieczających jezdnię przed uszkodzeniem przez wilgoć. Tor powinien minimalnie nachylać się od środka ku brzegom, a tuż za krawędziami jezdni powinny znajdować się trawniki z warstwą drenującą. Wszystko to dla lepszego odprowadzenia wody. Tor powinien dawać możliwie najwięcej okazji do walki, do wyprzedzania. Jest to możliwe, gdy kierowcy mają do czynienia z prostymi zakończonymi trudnymi zakrętami. Na takich dohamowaniach łatwo o błąd i stratę pozycji. Im tor trudniejszy dla kierowców, tym lepszy, bardziej atrakcyjny dla widzów.
A bezpieczeństwo?
– W latach 70. testowano różne rozwiązania w tej dziedzinie. Okazało się, że bandy najlepiej jest zbudować ze zużytych opon. Były wypadki, w których kierowcy wbijali się w nie bolidami na 6–7 metrów w głąb, ale nic im się nie stało – mówi Młodziński. Dodaje, że gdy kierowca wyleci z toru, trafia często na tak zwane pułapki żwirowe. Zwalniają one pęd pojazdu tak, by nie uderzył w jakieś twarde elementy. Dają jednak kierowcy szanse powrotu na tor. Sama arena zmagań najszybszych kierowców świata to dopiero początek. Do tego zbudować trzeba strefę serwisową, garaże, trybuny, centrum prasowe i parkingi. Dookoła toru powinno być też sporo miejsca na pola namiotowe dla kibiców. W sumie na taką inwestycję zarezerwować trzeba około 300 hektarów gruntu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała