To będzie tekst o seksie i procentach.
Posłanka Izabela Jaruga-Nowacka po sejmowym exposé premiera Donalda Tuska zapytała go: „Czy będzie pan odważny i zdejmie pan cenzurę, jaka od kilkunastu lat, od 15 lat, obowiązuje w polskich szkołach, dotyczącą wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o naszej seksualności?”. Premier stwierdził w odpowiedzi, że określenie „cenzura” to zapewne figura retoryczna, bo – o ile mu wiadomo – w Polsce cenzury nie ma. Jeśli nie ma cenzury, to co jest?
Posłużmy się przyjętą przez Amerykańską Akademię Pediatrii klasyfikacją, która wyróżnia trzy typy edukacji seksualnej: A – wychowanie do czystości, B – biologiczną edukację seksualną, niepromującą zasad moralnych, i C – edukację seksualną, bazującą na wiedzy biologicznej na temat prokreacji, informacjach o rozwoju płciowym, zapobieganiu wykorzystywania seksualnego, kontroli urodzeń, aborcji i jej dostępności, a także o środkach antykoncepcyjnych.
Otóż w polskich szkołach prowadzone jest przygotowanie do życia w rodzinie, które generalnie odpowiada opisanemu wyżej typowi A. Rozumiem zatem, że posłanka Izabela Jaruga-Nowacka chciałaby, żeby w polskiej oświacie wprowadzona została edukacja typu B lub C. Zakładam nawet życzliwie, że pani poseł preferuje wersję C, bo typ B jest tak prymitywny, że chyba nie wart w ogóle dyskusji.
Co na to premier?
Donald Tusk zapewnił, że partie tworzące rząd nie chcą obyczajowej rewolucji. Stwierdził też, że zgadza się w pełni, że „poziom kultury seksualnej jest w Polsce ciągle tematem wstydliwym – wstydliwym także dlatego, że to jest ciągle niski poziom – i że tutaj także potrzebujemy pewnych europejskich standardów”.
Ciekawe, o jakie standardy chodziło panu premierowi. Zapewne polska kultura seksualna mogłaby być wyższa, a nasza edukacja seksualna nie jest doskonała. Ale są powody, aby twierdzić, że nasza edukacja seksualna nie jest wcale taka zła.
Zgodzimy się zapewne, że ważnymi wyznacznikami jej skuteczności są: liczba aborcji, procentowy udział w społeczeństwie osób żyjących z HIV/AIDS, a także odsetek zakażonych innymi chorobami, przenoszonymi drogą płciową. Jeżeli chodzi o poziom aborcji, także tych wykonywanych nielegalnie, to mieści się on w Polsce między 7 a 15 tys. rocznie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała