Zagadka tunguska

Był 30 czerwca 1908 roku. W dolinie rzeki Podkamienna Tunguska, 750 km na północ od Irkucka, budził się dzień. Nagle rozległ się huk, pojawił się grzyb ognia i dymu, a za nim przewracająca wszystko fala gorąca. Ludzie byli przekonani, że nadszedł koniec świata.

Wybuch nastąpił daleko od osiedli ludzkich, a mimo to wyrządził ludziom wielkie szkody. Zdarzenie zanotowały sejsmografy oddalone o tysiąc kilometrów od miejsca eksplozji. Jeszcze 48 godzin później świadkowie twierdzili, że chmura pyłu w atmosferze rozświetliła nocne niebo w… Londynie. Prawie 6 tys. kilometrów od miejsca wybuchu w linii prostej.

Pierwsza ekspedycja pojawiła się w dolinie rzeki dopiero 13 lat później. To, co zobaczyli badacze, przerosło ich najśmielsze oczekiwania. W samym środku gęstej tajgi, na obszarze 2000 kmkw. nie ostało się ani jedno drzewo. Wszystkie były poprzewracane. Wyglądały jak wysypane z pudełka zapałki.

Jak nie koniec świata, to co?
Regularne badania tego terenu zaczęto prowadzić w 1930 roku. Pierwszą hipotezą było uderzenie meteorytu. Od miejsca, w którym spadł, nazwano go meteorytem tunguskim. Kłopot jednak w tym, że ani pierwsza, ani kolejne ekipy nie znalazły w miejscu eksplozji krateru. Nie znaleziono też żadnych odłamków materii kosmicznej. Ale kawałki meteorytu nie zawsze są znajdowane na miejscu jego upadku. Czasami z powodu impetu, z jakim uderzają, wszystkie wyparowują. Ale krater zostaje zawsze. Dziwiono się, tym bardziej że mając na uwadze skalę zniszczeń, meteoryt, a więc i krater powinien być bardzo duży.

A tutaj nic. Sprawa jest dziwna, a sytuacja wręcz wymarzona do snucia nieprawdopodobnych teorii. Niektórzy twierdzili, że to nie meteoryt powalił drzewa, ale statek pozaziemskiej cywilizacji, czyli UFO. To miał być wypadek. Statek zepsuł się w czasie przelotu w pobliżu Ziemi. Załoga kosmitów nie mogła już nic zrobić, rozbiła się o powierzchnię planety. Inni twierdzili, że rejon Podkamiennej Tunguskiej jest miejscem zderzenia z Ziemią kuli antymaterii. Coś takiego rzeczywiście istnieje. To jak gdyby odbicie naszej materii w lustrze. I faktycznie w czasie zetknięcia materii (czyli tego, z czego my jesteśmy zbudowani) i antymaterii dochodzi do trudnego do pojęcia zjawiska anihilacji. Znika i materia, i antymateria, a pozostaje ogromna ilość energii. Fizycy antymaterię potrafią wyprodukować w laboratorium, ale w bardzo małych ilościach. Nikt jednak nigdy nie widział ogromnej kuli antymaterii. Jeszcze inne teorie mówią, że zniszczenia są wynikiem przejścia przez Ziemię małej czarnej dziury. Wiadomo, że niektóre z nich podróżują przez wszechświat. Co do tego scenariusza są jednak podstawowe wątpliwości. Fizycy twierdzą, że zanim dziura dotknęłaby powierzchni ziemi, dawno by wyparowała.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Rożek