Od 20 do 40 tysięcy złotych dla kredytobiorców we frankach. Warunek? Rozpoczęcie postępowania sądowego. Rozmowa z radcą prawnym Iwoną Rzucidło.
Katarzyna Widera-Podsiadło: Większość kredytobiorców jest załamana. Jest jednak grupa, która ma powody do zadowolenia, a wręcz radości. O kim mowa?
Iwona Rzucidło: Rzeczywiście grupa kredytobiorców cieszy się z podwyżek stóp procentowych i to są tak zwani frankowicze. To kredytobiorcy odnoszący kredyty do franka szwajcarskiego i do euro, bo oni mają podobne mechanizmy, jak frankowicze.
Dlaczego frankowicze się cieszą?
Wysokie stopy procentowe są dla nich korzystne dlatego, że jeżeli pójdą do sądu i sąd stwierdzi nieważność umowy kredytu, to - oprócz rozliczenia z bankiem dotyczącego rat kapitałowych i odsetkowych - mogą mieć zasądzone przez sąd także tak zwane odsetki ustawowe za opóźnienie. Odsetki ustawowe za opóźnienie to jest taka wartość, taka instytucja prawna, która pozwala na otrzymanie swego rodzaju wynagrodzenia za to, że czekamy na spełnienie świadczenia przez naszego dłużnika. W tym przypadku przez czas procesu, który będzie trwał kilka lat, czekamy na to, aż Bank nam zapłaci. I przez te kilka lat, kiedy będzie trwał proces, aż do czasu, kiedy Bank się z nami rozliczy, liczą nam się odsetki ustawowe za opóźnienie. Obecnie jest to 10,75 proc. Na te odsetki składa się pięć i pół punktu procentowego, plus wartość aktualnie wysokich stóp procentowych. Kiedyś było trochę niżej, ale teraz, kiedy stopy procentowe rosną, to odsetki ustawowe za opóźnienia również rosły i pewnie jeszcze trochę wzrosną, w związku z tym kredytobiorcy otrzymują bardzo duże kwoty, gdyż te 10,75 proc. aktualnie jest liczone od kwoty, którą sąd zasądzi. Sąd zasądzi przy unieważnieniu kwotę, którą kredytobiorca zapłacił na rzecz banku. Więc to są te wysokie odsetki ustawowe za opóźnienie, z których cieszą się kredytobiorcy frankowi.
Oczywiście taka radość będzie tylko wtedy, jeżeli kredytobiorca frankowicz pójdzie do sądu i na drodze sądowej wystąpi z takimi roszczeniami. Pozostali, którzy pokornie spłacają swoje raty, takiej radości nie doświadczą.
Zdecydowanie nie. Rzeczywiście jest tak, że ci, którzy spłacają i nic nie zamierzają zrobić ze swoim kredytem, albo ci którzy spłacili już kredyt i nie chcą odzyskać swoich pieniędzy, co jest możliwe, nie mogą liczyć na żadne odsetki, bo bank niczego takiego dobrowolnie im nie da, a poza tym, też nie ma tytułu do tego, żeby te odsetki uzyskać. Dopiero wtedy, kiedy dokona się odpowiednich czynności prawnych i procesowych, zmierzających do uzyskania tych odsetek, jest możliwe rozpoczęcie ich naliczania, aż do czasu rozliczenia się z bankiem. Dodatkowo także zawarcie ugody nie daje kredytobiorcy żadnych odsetek, a okazuje się, że jest o co walczyć. Średnio są to kwoty od dwudziestu kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Średnio to 20 do 40 tysięcy złotych rocznie za każdy rok procesu.
Czyli, jeśli zawalczymy z bankiem, to może się okazać, że tymi pieniędzmi spłacimy kapitał, nasze zobowiązania w stosunku do banku albo przynajmniej znaczną część pożyczonych pieniędzy.
Tak. Przy stwierdzeniu nieważności umowa jest traktowana, jakby nigdy nie została zawarta, wtedy strony zwracają sobie, co nawzajem od siebie otrzymały, ale kredytobiorca zwraca tylko kwoty do wysokości kapitału kredytu, czyli kwoty kredytu z umowy. Dlatego, że jeśli nie ma umowy kredytu, bo jest unieważniona (nastąpiło tzw. unieważnienie, czyli stwierdzenie nieważności tej umowy) to nie ma podstaw do tego, żeby kredytobiorca płacił bankowi odsetki od kredytu, opłaty okołokredytowe, czy na przykład prowizję za udzielenie kredytu. Tego kredytu nie ma, w związku z tym kredytobiorca rozlicza się tylko do wysokości kapitału kredytu, a w przypadku tak zwanego odfrankowienia, które zdarza się rzadziej, kredytobiorca ma kredyt zamieniony na czysto złotówkowy z oprocentowaniem takim, jakie powinno być, a wynikającym z orzecznictwa unijnego: obecnie LIBOR plus marża banku, czyli bardzo korzystnym oprocentowaniu. Kredyt wówczas jest kontynuowany jako złotówkowy i rzeczywiście może być tak, że te nadpłaty, które wygeneruje takie przeliczenie, bo przelicza się po kursie średnim NBP z dnia podpisania umowy kredytowej, a więc niskim kursie, którego spodziewał się kredytobiorca w całym okresie kredytowania, to te kwoty powodują, że i taki rodzaj przeliczenia, przy odfrankowieniu powoduje, że kredytobiorca ma dużo nadpłat i te nadpłaty może zaliczyć na poczet spłaty kredytu. Wówczas jego zobowiązanie bardzo istotnie się zmniejsza, a w przypadku unieważnienia, o którym mówiłam wcześniej, rzeczywiście może być tak, że kredytobiorca jeszcze nie spłacił kapitału kredytu, ale po pierwsze jeszcze będzie spłacał raty kredytowe prawdopodobnie do czasu rozliczenia się z bankiem, więc jego zobowiązanie się zmniejszy, a poza tym będą mu się należały odsetki ustawowe za opóźnienie, które są wysokie. W związku z tym kredytobiorca będzie mógł te kwoty przeznaczyć na poczet spłaty kredytu.
Czy warto iść do sądu? Bo ja mam takie wrażenie, że bardzo wiele osób ma z tyłu głowy zapisane, że z bankiem i tak się nie wygra. Tymczasem dane procentowe mówią zupełnie co innego.
Tak, rzeczywiście mówi się, że do 95 proc. kredytobiorców wygrywa z bankiem w sądzie. To jest oczywiście w dużej mierze uzależnione od dobrego poprowadzenia sprawy i taka duża szansa na wygraną nie zdarzyła się do tej pory chyba w żadnej kategorii spraw. Oblicza się też, że około 80 proc. to jest stwierdzenie nieważności umowy kredytu, czyli najkorzystniejszy dla kredytobiorcy wariant orzeczenia sądowego. Więc rzeczywiście warto pójść do sądu, bo po pierwsze korzyści są dość spektakularne przy takich kwotach, o jakich mowa w kredytach hipotecznych, a dodatkowo nie ma właściwie innej skutecznej drogi odzyskania swoich pieniędzy od banku. Ugody dają tylko ułamek tego, co można odzyskać. Pomijam tych, którzy zawarli ugody na przykład jesienią, czy zimą ubiegłego roku, wówczas gdy wybierali na przykład zamienienie kredytu na złotówkowy z oprocentowaniem, ale WIBOR plus marża banku, to teraz płaczą. WIBOR dramatycznie rośnie, oni już się nie mogą z tego wycofać i spadli z deszczu pod rynnę, próbując ratować się przed dwukrotnością raty kredytu, teraz sami ponownie będą płacić dwukrotność tej raty, ale tym razem w związku z zawartą ugodą. Natomiast ugoda nawet przy stałym oprocentowaniu jest niekorzystna dlatego, że jest po prostu tylko ułamkiem wartości, a dodatkowo wielu kredytobiorców nie zwraca uwagi na to, że ugoda jest w propozycji banku przeliczana tylko w zakresie tego, co jest jeszcze do spłaty, a nie całego kredytu, jak robi to sąd. Warto też chyba podpowiedzieć frankowiczom, że jeżeli myślą o tym, by wystąpić na drogę sądową, to powinni to zrobić jak najszybciej. Ja rekomenduję jak najszybsze zajęcie się swoją sprawą, jak najszybsze poszukanie pełnomocnika do tego, żeby wnieść pozew do sądu, dokonać odpowiednich czynności, nie tylko z tego powodu, że warto załapać się na jak najwyższe stopy procentowe, przez jak najdłuższy czas, ale także dlatego że każdy dzień zwłoki, to są tygodnie, a często już nawet miesiące oczekiwania dłużej. Z drugiej strony ważne jest też to, żeby zatrzymać ewentualnie bieg przedawnienia i w związku z tym powodować taką sytuację, która będzie jak najkorzystniejsza dla nas finansowo. Bo kiedy zatrzymamy bieg przedawnienia roszczeń, to wtedy więcej pieniędzy sąd nam ostatecznie zasądzi, więcej pieniędzy będzie nam się należało. Wracając też do tego, o czym Pani mówiła, czyli do stóp procentowych. To rzeczywiście jest tak, że teraz te stopy procentowe są bardzo wysokie i warto skorzystać z tego, bo kiedy jeszcze rok temu wynosiły połowę tego co dzisiaj, to kredytobiorca otrzymałby na przykład 20 tysięcy złotych, a teraz otrzyma 40 tysięcy za każdy rok procesu, więc oczywiście warto skorzystać z tych stóp procentowych wyższych.
***
Iwona Rzucidło - radca prawny i doktor nauk prawnych. Posiada także tytuł LL.M. z zakresu argumentacji prawniczej, uzyskany na Uniwersytecie w Alicante oraz na Uniwersytecie w Palermo. Jest laureatką prestiżowego stypendium START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz „Diamentowego Grantu” Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w pracy w Naczelnym Sądzie Administracyjnym i pracy w kancelariach prawniczych skutecznie reprezentuje strony w postępowaniach sądowych.
Katarzyna Widera-Podsiadło