W drugiej połowie czerwca w Polsce było równie ciepło jak nad Morzem Śródziemnym. Najpierw na nowo zaczęły grzać kaloryfery, potem nawet noce nie przynosiły upragnionego chłodu. Czy takie popadanie pogody z jednej skrajności w drugą to coś niespotykanego?
Rozpoczął się lipiec, wielu Polaków wyjechało już na wakacje, rolnicy powoli przygotowują się do żniw. O tej porze roku szczególnie duże wymagania stawiamy matce naturze i uzależniamy realizację naszych planów od pogody.
Czerwiec plecień
Po mroźnej, śnieżnej zimie i spóźnionej wiośnie tegoroczny czerwiec nie szczędził nam niespodzianek. Niemal przez całą pierwszą dekadę tego miesiąca niebo było przykryte ciemnymi chmurami, przynoszącymi deszcze, a nawet powodzie. Na dodatek utrzymujące się bardzo niskie, jak na tę porę roku, temperatury stały się przyczyną wznowienia ogrzewania budynków i mieszkań. Od około 11 czerwca pogoda radykalnie się zmieniła, a w świąteczny długi weekend zrobiło się wręcz plażowo. Końcówka miesiąca upłynęła pod znakiem męczących upałów, kiedy to nawet noce nie przynosiły upragnionego chłodu. Starsze osoby mogły mieć kłopoty z układem krążenia. Czy rzeczywiście czerwiec 2006 roku był jakimś ewenementem?
Letnie niespodzianki
Lato to okres charakteryzujący się stosunkowo najmniejszą zmiennością warunków termicznych z roku na rok. Nie znaczy jednak, że ta pora roku jest wolna od niespodzianek. Według polskiej klimatologii, o lecie mówimy wówczas, gdy średnie temperatury dobowe są wyższe niż 15 st. C. W tym okresie zdarzają się też rekordy ciepła. 29 lipca 1921 r. w Prószkowie koło Opola zanotowano absolutne maksimum maksimorum dla obecnego terytorium Polski – 40,2 st. C. Ale bywały także lata (np. 1980 rok), kiedy roczne ekstrema na niżu polskim nie przekraczały 27–31 st. C. Sezon letni potrafi nas też niemile zaskoczyć. Letnie niespodzianki to nie tylko obfite deszcze (np. w lipcu 1960, 1970, 1997, 2001), czy odwrotnie, dotkliwe susze (np. sierpień 1992 i lipiec 1994), ekstremalne upały (m.in. lata 1947, 1959, 1963, 1992, 1994), ale też znaczne spadki temperatur. Na przykład 9 czerwca 1951 roku w Lęborku było rankiem 3,4 st. mrozu. Również pod koniec wakacji 1964 roku zdarzył się mroźny incydent: 23 sierpnia temperatura w Szczecinku spadła do –0,1 st. Letnie spadki temperatur do zaledwie kilku stopni występowały u nas wielokrotnie, ale miały charakter krótkotrwały.
Pogoda zmienną jest
Jak wynika ze statystyk wieloletnich, pierwszy miesiąc tegorocznego lata nie przyniósł żadnych ekstremalnych temperatur w żadnym miejscu Polski. Absolutne maksima dla naszego kraju wynosiły nieco ponad 33 st. (Toruń, Słubice, Kozienice), natomiast minima na nizinach nie spadały poniżej 1,3 stopni. Jedynie 2 czerwca w Jeleniej Górze zanotowano 0,7 st. mrozu. Niemniej jednak w pierwszych dniach czerwca mieliśmy prawo do narzekania na aurę, ze względu na wyjątkową długotrwałość wspomnianej fali chłodów. Przez ponad tydzień temperatury w nocy spadały poniżej 5,7 st., a maksymalne nie przekraczały 15 st., co dawało średnią niewiele ponad 10 st. Na tatrzańskich szczytach przez kilka dni szalały śnieżyce. Tak długotrwałego ochłodzenia o tej porze roku nie było od 44 lat. Przyczyną takiej pogody była bardzo silna inwazja powietrza arktycznego z północy.
W trzeciej dekadzie czerwca sytuacja była diametralnie inna. Nad nasze szerokości geograficzne napłynęło gorące powietrze z południa Europy, a wysokie temperatury dobowe sięgające znacznie ponad 20 st. spowodowały, że w ostatecznym rozrachunku czerwiec 2006 zapisał się jako nieco cieplejszy od przeciętnego. W chwili, gdy piszę te słowa, po ostatnich burzach nieco się ochłodziło i nie należy wykluczać, że ten numer „Gościa” pójdziemy kupić ubrani w sweterki i buty nieprzemakalne. Pogoda bowiem zmienną jest i wbrew różnym wersjom długoterminowych prognoz – może nas znów zaskoczyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Babuchowski, bohemista, meteorolog hobbysta