Rano jak zwykle wyjdziesz przed dom, by pojechać do pracy. Otworzysz auto i pilotem zaprogramujesz komputer. Potem wyciągniesz się w fotelu i... spokojnie utniesz sobie drzemkę. Samochód pojedzie sam.
To nie science fiction. – Pracujemy nad tym, by w 2020 roku kierowca otrzymywał taką samą pomoc jak obecnie pilot samolotu – wyjaśnia Jan Ivarsson, specjalista do spraw bezpieczeństwa firmy Volvo.
Już teraz system radarów, czujników i kamer pozwala na kontrolowanie toru jazdy, odległości od innych pojazdów i przeszkód na drodze oraz dostosowania prędkości jazdy do ruchu ulicznego.
Wyprodukowanie samochodu, który jedzie bez pomocy człowieka jest technicznie możliwe. Trzeba tylko przekonać kierowców, że są już niepotrzebni. I to właśnie jest najtrudniejsze. Firmy samochodowe wiedzą, że wielu ludzi lubi prowadzić auto. Przecież nawet automatyczna skrzynia biegów nie wzbudza wielkiego entuzjazmu większości kierowców. Spece od bezpieczeństwa wolą więc mówić, że samochód jutra będzie „pomocnikiem” człowieka. – Nasza wizja rozważa stworzenie partnerstwa kierowcy i pojazdu – przekonuje Jan Ivarsson.
To „partnerstwo” oznacza mniej więcej tyle, że, jak dziecko w zabawkowym pojeździe na szynach w lunaparku, będziemy sobie kręcić kierownicą i naciskać pedały, ale nie będzie mieć to żadnego wpływu na jazdę.
Runda pierwsza, czyli blachy, pasy i poduszki
W ciągu liczącej niewiele ponad sto lat historii motoryzacji zginęło w wypadkach na całym świecie ponad 20 milionów ludzi, a setki milionów zostało inwalidami. To straty porównywalne z wojnami światowymi. Na drogach w samej tylko Polsce średnio co półtorej godziny ginie człowiek, a co osiem minut jest ranny.
Już przed II wojną światową zaczęła się więc walka z zagrożeniem na drogach. „Pierwsza runda” tej walki to wynalazki mające chronić kierowcę i pasażerów w chwili wypadku. Polegało to najpierw przede wszystkim na wzmocnieniu blach auta. Potem powstawały „strefy kontrolowanego zgniotu”, zagłówki, pasy bezpieczeństwa, foteliki dla dzieci, wreszcie poduszki powietrzne. Co roku do wyposażenia aut wprowadzane są kolejne innowacje i udoskonalenia. Nadmuchiwane boczne kurtyny, systemy ochrony kręgów szyjnych, układ chroniący ludzi w czasie dachowania…
Wynalazki te sprawiały, że coraz mniejszy procent wypadków kończył się śmiercią. Co z tego jednak, skoro wskutek rozwoju motoryzacji wypadków było coraz więcej, a ludzie wciąż ginęli. Kilkanaście lat temu analitycy z firm samochodowych zdali sobie sprawę, że aby poprawić bezpieczeństwo jazdy, nie wystarczy chronić człowieka, gdy do wypadku już dojdzie. Trzeba zrobić wszystko, by wypadków było coraz mniej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa