Znany profesor napisał dwie recenzje pracy habilitacyjnej: jedną entuzjastyczną, a drugą miażdżącą.
Rzeczony recenzent to ginekolog z Poznania. W jednej wersji oceny stwierdził, że cel pracy jest pionierski, a proponowane rozwiązania kreatywne, nowoczesne i godne uznania. W drugiej – że mogłaby to być najwyżej praca doktorska, a autor „nie spełnia kryteriów stawianych przed kandydatami do stopnia doktora habilitowanego” – donosi „Gazeta Wyborcza”.
Profesor wysłał obie recenzje na adres uczelni. Zdziwiona pani dziekan poprosiła o wyjaśnienie, którą z ocen ma uznać za obowiązującą. Naukowiec przeprosił za zamieszanie i wskazał na tę drugą. – Czasem przygotowuję nawet dziesięć wersji, które mogą się od siebie skrajnie różnić, porównuję je i dopiero na koniec wybieram najwłaściwszą – tłumaczył recenzent. Dodał też, że pozytywną ocenę wysłał przez pomyłkę.
Nie rozumiemy oburzenia dziennikarzy. Widocznie profesor jest postmodernistą i nie ma dla niego jednej prawdy – jest ich wiele. Jako wyznawca zasady, że każdy pogląd jest jednakowo ważny, postanowił mieć wiele poglądów na ten sam temat. Dlaczego jednak wypiera się wystawionej przez siebie oceny pozytywnej? Panie profesorze, prosimy o konsekwencję! Obie oceny są tyle samo warte.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
szach