Listonosz z Pcimia trzymał bułkę z serem w szafce odzieżowej.
W ubiegłym roku Poczta Polska zagubiła 200 tys. przesyłek. Urząd Komunikacji Elektronicznej domaga się więc wprowadzenia wyrywkowej kontroli szafek odzieżowych i śniadaniowych pracowników. Niektórzy urzędnicy już rozpoczęli śledztwo na własną rękę. Na razie udało się wykryć, że listonosz z Pcimia trzymał bułkę z serem w szafce odzieżowej, a skarpetki – w śniadaniowej. Poszukiwania jednak trwają nadal. A my podejrzewamy, że to wszystko wina nadawców.
Jedni bazgrzą jak kura pazurem, inni nie potrafią zapamiętać kodów, jeszcze inni mylą nazwy ulic. Zamiast „Gruszowa” piszą „Groszowa”, zamiast „Karliczka” – „Kapliczka”, a z „Kosmonautów” robią „Kosmitów”. Jeden z naszych znajomych, mieszkający w Katowicach przy Jabłoniowej, otrzymał kartkę zaadresowaną na ulicę Monopolową. Wszystko przez sklep, który kiedyś znajdował się przy tej ulicy. Na szczęście pocztowcy też ludzie, znali dobrze ten sklep i domyślili się, o co chodzi.
Nie zawsze jednak rozszyfrowanie intencji nadawcy jest takie proste. Dlatego tak ważną instytucją są Oddziały Niedoręczalnych Przesyłek. Przesyłki źle zaadresowane lub niepodjęte, bez adresu zwrotnego, czekają tu przez rok, aż zgłosi się zainteresowany. Potem są licytowane, a jeśli nie znajdą nabywców – niszczone. To tu, a nie w szafkach uczciwych pracowników poczty, należałoby szukać zaginionych paczek i listów. Na licytację trafiły już wyniki badań prezydenta, laptop ministra i majtki cioci Krysi. Kto je ocali przed zniszczeniem? Kto da więcej?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
szach