Czy prezes PZPN zostanie Wincentym Pstrowskim rodzimego futbolu?
To zdjęcie demaskuje spisek mediów. Od kilku lat dziennikarze wypisują brednie, że działacze PZPN to nieroby, a ręce mają zajęte jedynie przeliczaniem banknotów. Co chwilę czytamy narzekania malkontentów, że nie zdążymy na EURO, kasa na autostrady wsiąknie, a kibice będą się podniecali architekturą nowych stadionów, jedynie oglądając PlayStation.
Nieprawda. Faceci z PZPN-u nie siedzą z założonymi rękami. Sam prezes, określany jako mistrz dyplomatycznych uników (podobno gdy spotka się go na schodach, to nigdy nie wiadomo, czy wchodzi, czy właśnie schodzi), dał nam przykład, jak budować mamy. Zakasał rękawy i wziął się ostro do odgruzowywania.
W jego ślad chcieli pójść kibice, ale na własnej skórze boleśnie doświadczyli tego, że co wolno wojewodzie... Gdy w czasie finału Pucharu Polski szalikowcy Legii i Wisły ruszyli szturmem do modernizacji bełchatowskiego stadionu (zaczęli wyrywać niemodne ławki i poprawiać nieatrakcyjny płot), prasa wyzwała ich od bestii i chuliganów. Panowie dziennikarze, jak tak można?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.