Bardzo chciałbym, żeby generał Wojciech Jaruzelski uczestniczył w beatyfikacji Jana Pawła II. Nie znaczy to jednak wcale, by miał tam polecieć z Prezydentem RP. Udział w takiej delegacji jest i wyróżnieniem, i swego rodzaju formą reprezentowania państwa.
Gen. Jaruzelski nie powinien aspirować do takich zaszczytów, a urzędujący prezydent nie powinien wodzić generała na pokuszenie, wysyłając zaproszenie na pokład swojego samolotu. Powodów do takiej wstrzemięźliwości jest aż nadto. Już choćby odpowiedzialność gen. Jaruzelskiego za zbrodnie w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu, o czym tak dobitnie przypomina film „Czarny czwartek” (gen. Jaruzelski był wtedy ministrem obrony narodowej).
A przede wszystkim to, że sprawował władzę w Polsce z nadania obcego mocarstwa. Cieszyłbym się jednak, gdyby gen. Jaruzelski pojechał na beatyfikację, ale nie jako polityk, tylko zwykły pielgrzym. Podobnie jak setki tysięcy Polaków.
Dla wiekowego i schorowanego już człowieka na pewno znalazłoby się odpowiednie miejsce na Placu św. Piotra. Ale – jak podkreślam – poza delegacją państwową. By tak się stało, oprócz wspomnianego zdrowia, generał musiałby mieć wewnętrzną potrzebę, by tam się znaleźć. Właśnie jako pielgrzym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
ks. Marek Gancarczyk