Wiara rośnie. Niestety, niekoniecznie wiara w Boga. Polacy, podobnie jak większość Europejczyków, są gorliwymi wyznawcami wiary w przepisy.
Tak mocno w nie wierzą, iż wydają się przekonani, że one zbawią świat. Odpowiadając na to zapotrzebowanie, urzędnicy każdego szczebla, od unijnych poczynając, a na gminnych kończąc, w pocie czoła produkują tysiące aktów prawnych.
Im więcej, tym lepiej. Rzecz jasna, wszystkie dla dobra obywateli. Uregulowany musi być każdy szczegół, nawet wysokość stopnia schodowego w przedszkolu, który według prawa budowlanego powinien mieć dokładnie 15 cm. A ponieważ w większości budynków stopnie mają od 17 do 19 cm wysokości, wiele przedszkoli w ogóle nie powstało (więcej o przedszkolach na str. 16–19). Ostatnio na przedszkolnym froncie prawnym pojawiło się jednak światełko nadziei. Prawodawca dobrotliwie zezwolił na tworzenie tzw. małych
przedszkoli już dla trójki dzieci.
Krok w dobrym kierunku, ale nadal pozostaje fundamentalne pytanie, po co w ogóle potrzebny jest jakikolwiek przepis do tego, by jedna mama zajmowała się dziećmi innych mam. Czy nie wystarczy wzajemne zaufanie kilku sąsiadek, z których jedna ma większe mieszkanie i chęć, by przez kilka godzin dziennie opiekować się maluchami? I jeszcze coś za to zarobić. Po co do tego przepisy, i to jeszcze w randze ustawy? Niestety, wiara w przepisy jest silniejsza od wiary w człowieka, w jego zdolność współpracy i radzenia sobie z życiowymi zadaniami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny