Na sporze wokół krzyża z Krakowskiego Przedmieścia stracili wszyscy, a najwięcej Kościół, który zawsze przegrywa na grzechu swoich dzieci. Niezależnie od tego, czy są zwolennikami PO, PiS-u, czy jakiejkolwiek innej partii.
Bo grzech jest zawsze bezpartyjny, ani platformerski, ani pisowski, ani eseldowski, zawsze diabelski (o emocjach, jakie towarzyszyły walce o krzyż, piszemy na str. 16–21). Stracił Kościół, choć nie był to spór religijny. To był i jest konflikt o pamięć o ofiarach katastrofy pod Smoleńskiem, na który nakłada się walka partyjna i interes lewicy.
Kiedy piszę te słowa, zapowiadana jest wieczorna demonstracja przeciwników krzyża. A u źródeł tego konfliktu, oprócz nierozważnych wypowiedzi z jednej i drugiej strony sceny politycznej, leży głęboka nieufność sporej części społeczeństwa do władzy. Między władzą a obywatelami zionie coraz większa przepaść. Nie miejsce tu na szerokie wskazywanie przyczyn braku zaufania, ale faktem pozostaje, że ludzie nie wierzą władzy. I mają ku temu, niestety, powody.
Władza, nie tylko ta, wiele razy obiecywała złote góry, które zamieniały się w zamki z piasku. Jak więc jej wierzyć? Jeden przykład. Po powodzi z początku lata miały powstać specustawy powodziowe. Przyszła kolejna powódź, a projekty ustaw leżą w szufladach. Może więc i tablica upamiętniająca ofiary spod Smoleńska pozostanie w sferze obietnic. Myślę, że ludziom trzeba mówić prawdę, nawet trudną. O wiele gorzej znoszą poczucie, że są oszukiwani.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny