Wiarygodność niektórych informacji podawanych przez media jest na poziomie Radia Erewań. Na pytanie słuchacza, czy to prawda, że na placu Czerwonym rozdają samochody, Radio Erewań odpowiadało, że tak. Tyle tylko że nie samochody, a rowery, nie na placu Czerwonym, tylko obok dworca warszawskiego, i nie rozdają, tylko kradną.
W piątek 18 czerwca „Gazeta Wyborcza” zasugerowała na pierwszej stronie, że abp Stanisław Gądecki złożył rezygnację z urzędu z powodu rehabilitacji przez Watykan arcybiskupa seniora Juliusza Paetza. Ze zrozumiałych względów – bardzo rzadko mamy do czynienia z sensacją tej miary jak dymisja jednego z najważniejszych hierarchów – wiadomość nabrała rozgłosu i rozpoczęła tryumfalny marsz przez media.
W serwisach aż huczało o dymisji jednego i rehabilitacji drugiego arcybiskupa. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeden szczegół – otóż okazało się, że rozpowszechniane informacje są nieprawdziwe.
Ani abp Gądecki nie podał się do dymisji, ani abp Paetz nie został zrehabilitowany przez Watykan (zainteresowanych tym, jak było naprawdę, odsyłam do tekstu „Skandal, którego nie było” na str. 44–45). I co? I nic. Nikt nie sprostował ani nie przeprosił za podanie fałszywej informacji.
Swobodny stosunek do prawdy może nas martwić, ale nie powinien dziwić. Przecież podstawowym dogmatem współczesnej kultury jest przekonanie, że nie ma jednej prawdy. Każdy ma swoją, więc czego się czepiam?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny