Pięć wieków temu Mikołaj Rej apelował do swoich rodaków, by porzucili język gęsi i rozwijali własny, ojczysty język polski. Wówczas w powszechnym użyciu była łacina.
Wydaje się, że po pięciu wiekach pod względem językowym wróciliśmy do czasów ojca polskiej literatury. To wcale nie angielski, jakby się mogło komuś wydawać, ale „łacina” jest powszechnie znanym, obok ojczystego, językiem. Niestety, daleko odbiegającym od standardów wyznaczonych przez Horacego czy Tacyta. Wstydziłyby się jej nawet gęsi. Natomiast wielu Polaków mówi tak – powiedziałbym – z zamiłowaniem.
Dewastacja języka postąpiła na tyle daleko, że głos w obronie naszej ojczystej mowy postanowili zabrać biskupi, za co im wielka chwała. Czy apel katolickich hierarchów zostanie wysłuchany, jak kiedyś posłuchano protestanta Reja? Tak, ale pod jednym warunkiem. Zmienić musi się serce. Bo słowa nie pochodzą z ust, ale z serca właśnie. To tam się rodzą. I jeszcze dwa zdania o zimie, która nawiedziła naszą półkulę.
Z telewizyjnych przekazów wynika, że jest ona najsroższa od wielu lat. Pod śniegiem znalazły się i Nowy Jork, i Pekin. U północnych wybrzeży Chin zamarzło morze, co zdarza się w tych okolicach bardzo rzadko. Mnie zastanawia jedno: jak ta ostra zima ma się do globalnego ocieplenia? Może – jak napisano kiedyś w jednej z gazet – ze względu na globalne ocieplenie w Europie ochłodzi się. Język wszystko zniesie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny