Nie to jest problemem, że komuś przeszkadza krzyż. Oczywiście mam na myśli słynną już Włoszkę fińskiego pochodzenia Soile Lautsi, która poskarżyła się na swój kraj do Trybunału w Strasburgu. Zawsze coś komuś się nie podoba, nawet jeżeli to jest krzyż.
Zresztą to, że ktoś odwraca głowę od krzyża, nie powinno dziwić. Ostatecznie od początku krzyż był znakiem sprzeciwu i pani Soile Lautsi nie jest wyjątkiem.Problem leży gdzie indziej. W tym, że europejski sąd w ogóle rozpatrzył skargę Włoszki i – co więcej – przyznał jej rację, nakazując wypłatę 5 tys. euro za „szkody moralne”. Wyrok spotkał się z falą krytyki.
Premier Włoch zadeklarował, że nikt nie zmusi jego rodaków do ściągania krzyży ze ścian budynków publicznych. Niestety, wśród krytyków zabrakło najwyższych przedstawicieli Unii Europejskiej. I to jest największy problem, bo to oni w dużym stopniu mają wpływ na oblicze ideowe naszego kontynentu. Czyżby akceptowali kierunek wyznaczony wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, nasz rodak Jerzy Buzek, prawie codziennie wydaje oświadczenia, i to w bardzo różnych sprawach. W sprawie wyroku do 9 listopada nie zajął żadnego stanowiska. Rozumiem, że ewentualna krytyka decyzji Trybunału może być dla przewodniczącego PE niewygodna, ale musi pamiętać, że Europa – na której pomyślności bardzo mu zależy – bez krzyża nie istnieje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny