Czy Janowi Pawłowi II coś grozi, żeby się o niego bać? Przecież od kilku lat bezpiecznie przygląda się naszej ziemi z okna domu Ojca.
Przy okazji kolejnego Dnia Papieskiego, a w tym roku będzie on szczególny ze względu na 30. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, w mediach padnie wiele słów o Janie Pawle II. I dobrze, bo największy Polak zasługuje na to, żeby go wspominać.
Boję się jednak, że wśród tysięcy określeń zabraknie – w moim przekonaniu – podstawowych, takich jak modlitwa, wiara w Jezusa Chrystusa, w Boga, adoracja Najświętszego Sakramentu. Słuchając audycji, oglądając telewizję, proszę zwrócić uwagę, ile razy powiedzą, że Papież dużo się modlił, że codziennie chodził do kościoła (w jego wypadku była to domowa kaplica), że się spowiadał, że ponad wszystko kochał Boga.
Obawiam się, że takich i podobnych określeń nie będzie za wiele. A dlaczego są one takie ważne? Bo Jan Paweł II był przede wszystkim pobożnym człowiekiem, to znaczy takim, który wszystko w życiu starał się robić po Bożemu. Bóg był w centrum jego życia, nie ludzie. A jeżeli klękał przed ludźmi, to dlatego,
że najpierw klęczał przed Bogiem.
Jeżeli nie będziemy o tym mówić, to naszemu Papieżowi wyrządzimy wielką krzywdę. Tym, który ukształtował albo, jak napisaliśmy na okładce, Tym, który utkał Karola Wojtyłę był Bóg. Bez fundamentalnego, wyraźnego odniesienia do Boga nie ma kogoś takiego jak Jan Paweł II.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny