Stare porzekadło: „Boże, chroń nas przed fałszywymi przyjaciółmi, bo z wrogami sami sobie poradzimy” pasuje jak ulał do opieki państwa nad rodziną. Dla rodziny państwo jest fałszywym przyjacielem.
Im bardziej nią się opiekuje, tym z rodziną dzieje się gorzej. I nie ma tu większego znaczenia, kto aktualnie rządzi, bo każda partia chce dbać o rodzinę. A jakie są efekty? Nie trzeba nawet przypominać. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by zauważyć, że małżeństwa rozpadają się na potęgę, a normą stają się związki bez jakiegokolwiek ślubu. A przecież państwo nieustannie pomaga! Może więc lepiej, by państwo dało wreszcie spokój rodzinie i przestało się nią tak mocno interesować (str. 20–22).
Badania amerykańskiego ekonomisty Charlesa Murraya pokazały, że w rodzinach, które otrzymywały państwową pomoc, prawie dwuipółkrotnie częściej dochodziło do ich rozbicia. Zamiast więc sytuację poprawić, państwo ze swoimi dobrymi intencjami ją popsuło.
I jeszcze jeden fałszywy przyjaciel, na którego chciałbym zwrócić uwagę. Nazywał się Alfred Kinsey. Na przełomie lat 40. i 50. ub. wieku opublikował dwie książki o seksualności Amerykanów, które przeszły do historii pod nazwą Raportu Kinseya. Raport wywołał szok w Ameryce i dał podstawę do rewolucji seksualnej. Gdy w roku 1990 ukazała się książka „Kinsey – seks i oszustwo”, stało się jasne, że dane zawarte w raporcie są kłamliwe, a metoda badawcza, którą posługiwał się Kinsey, ma niewiele wspólnego z nauką (str. 30 i 31).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny