Modne stało się ostatnio deklarowanie niewiary, „wypisywanie się” z Kościoła, „rezygnowanie” z chrztu przyjętego w dzieciństwie.
W mediach lansuje się ludzi, którzy otwarcie mówią, że nie chcą mieć nic wspólnego z Panem Bogiem. Stają się bohaterami, bo „odważyli się” powiedzieć „nie” Bogu i Kościołowi. Są stawiani za przykład tym, którzy jeszcze się wahają i tkwią w „zacofaniu” wiary. Świadkowie niewiary.
Dlaczego zostali przywołani na łamach katolickiego pisma? Bo ci, którzy dziś „wypisują się” z Kościoła, zostali włączeni do niego przez chrzest. Jednak aby chrzest wydał owoce, a ochrzczony odnalazł swoje miejsce w Kościele, powinien przejść dobrą szkołę wiary. Nie zawsze, niestety, zapewnia ją rodzina, katecheza, parafia... Dlatego tak często chrzest nie wydaje dobrych owoców. Dlatego często zwycięża w nas stary człowiek, stary Adam – jak mówimy, używając języka biblijnego.
Wielkopostny cykl „Chrzest na odpuszczenie grzechów” prowadzi drogą katechumenatu. Tą samą, którą w pierwszych wiekach pokonywali wszyscy chrześcijanie, zanim stanęli przy chrzcielnicy i zanurzyli się w wodzie chrzcielnej. Dziś tę drogę znają nieliczni.
Za nami połowa Wielkiego Postu i połowa katechumenalnej drogi. Coraz trudniejsze wymagania i coraz większe wyzwania przed nami: pogłębienie więzi z Chrystusem i nieustanna walka z grzechem, pokusami, szatanem. Ale aby narodziło się w nas nowe, Boże życie, trzeba utopić starego Adama (str. 16–21).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura, sekretarz redakcji