Do kogo należą dzieci? Oczywiście że do rodziców. Czy aby na pewno? Dzieci już dawno zostały – przepraszam za wyrażenie – znacjonalizowane, czyli przekazane we władanie państwu. Przesadzam?
A kto decyduje np. o tym, w jakim wieku dzieci idą do szkoły? Przecież nie rodzice, tylko państwo. I tak jest od lat, niezależnie od tego, kto rządzi.
W grudniu ub. roku minister edukacji Katarzyna Hall przedstawiła plan obniżenia wieku szkolnego z 7 do 6 lat i przymusowego posyłania 5-latków do przedszkola (więcej na str. 38–39). Może pomysł pani minister jest dobry i wszystkie dzieci powinny maszerować do szkoły i przedszkola rok wcześniej.
Pozostaje pytanie, dlaczego o wieku szkolnym ma decydować państwo, a nie rodzice? Z pomocy państwa warto korzystać, ale trzeba się bronić przed dyktatem. Czy ktoś z rodziców przekazał państwu władzę decydowania o tym, kiedy chce posłać swoje dziecko do szkoły? Ja nie znam takiego przypadku. Nie można się zgodzić na odpowiedź, że państwo wie lepiej od rodziców, co jest dobre dla dzieci.
Instytucją, która nie przekracza prawa rodziców do swoich dzieci, jest Kościół. Podobno młody ks. Karol Wojtyła miał odmówić chrztu dziecka żydowskiego, bo nie znał woli rodziców. A mógł przypuszczać, że żydowscy rodzice byliby temu przeciwni. Kościół zawsze pyta, czy chcecie, by, na przykład, dziecko przyjęło chrzest, by chodziło na religię. Natomiast nowoczesne państwo nie pyta, ono wydaje rozkazy, jakby dziecko było państwowe, a nie prywatne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny