Nad mizernym stanem polskiego czytelnictwa, zwłaszcza książek, wylano już morze atramentu. I rzeczywiście, sytuacja nie wygląda najlepiej.
Średnie nakłady książek nie przekraczają kilku tysięcy egzemplarzy. Ale ta oczywista oczywistość – by zacytować klasyka – wcale nie jest taką oczywistością. Od reguły jest przynajmniej jeden wyjątek.
Rewelacyjne wzięcie mają książki kucharskie. Wydawnictwa z przepisami kulinarnymi siostry Anastazji Pustelnik (na okładce) sprzedały się do tej pory w nakładzie 850 tys. egzemplarzy. To wynik nieosiągalny nawet dla literackich noblistów, tym bardziej że laureaci tej prestiżowej nagrody z ostatnich lat zasługują raczej na zapomnienie niż promocję.
Z racji znakomitego wyniku pozwoliliśmy sobie w redakcji nadać siostrze Anastazji zaszczytny tytuł „Pierwszej Kucharki Rzeczpospolitej” (żeby nie mieszać kuchni z polityką, zrezygnowaliśmy z dodatku „trzecia” lub „czwarta” RP). Mam nadzieję, że inni autorzy książek kucharskich, jak chociażby siostra Aniela czy też siostry sercanki, wybaczą nam tę samowolę w przyznawaniu tytułów. W każdym razie gratulujemy wszystkim autorom dobrze sprzedających się książek kulinarnych.
Zamiast więc narzekać, cieszmy się. Bo można chyba powiedzieć, że Polacy nie tylko czytają książki, ale wręcz je smakują. Albo jeszcze inaczej – czytają książki z miłości do… jedzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny